Był sobie Maciek. Wreszcie sobie poszedł. Ostatni jego post i wreszcie spokój. Jak zwykle długi post - ale to już NA PEWNO ostatni. Uffff.
Nie przywitałem się, to się chociaż pożegnam
Nie ma działu "Pożegnalec" więc znowu piszę "nie na temat". Sam już usunąłem swoje konto (bez gróźb, bez próśb - były jedynie w tym kierunku publiczne przesłanki i sugestie).
Jeśli ktoś uważa że jestem/byłem "Wielkim Awanturnikiem" i "Wielkim Szperaczem" to się od razu przyznam że nie tylko się awanturowałem i nie tylko szperałem. Jestem też "Małym Eksporterem" oraz "Małym Racjonalizatorem Konstruktorem". Sprowadziłem z powodzeniem 2 rowery poziome z Holandii do Polski. Było to bardzo proste zadanie. W dobie niskich cen za międzynarodowe przesyłki kurierskie okazało się to całkiem opłacalne przedsięwzięcie (nawet) w przypadku pojedynczych egzemplarzy. Konstruktor ze mnie amatorski - ukończyłem ledwo podstawowy kurs spawania, kupiłem spawarkę, pospawałem prototyp który kiedyś urzekł mnie swym wyglądem, wykonuję obecnie proste konstrukcje skręcane które lubię ze względu na "modułowość" i prostotę montażu, urządzam prosty warsztat (szlifierka, wiertarka, przecinarka taśmowa), projektuję w prostym programie 3D, umiem modernizować i ulepszać dotychczasowe konstrukcje.
Racjonalizator? Mam rower z silnikiem elektrycznym i pomysł elektryfikacji uważam za trafiony. Owiewki (a raczej "osłony przeciwdeszczowe") też mam (własnej produkcji) i sprawdzają się one również w zimie. Błotniki to dla mnie "nie koniec drogi". Przerobiłem też w prosty sposób dwukołowca na trójkołowca. Racjonalizacja - interesuję się tym tematem bardzo gorąco ale to temat dla wielu zbyt drażliwy. Dlatego powiem w skrócie: racjonalizacja nie wymaga przydomka "inżynier" ani "magister". Np. motor WSK był dziełem inżynierów (magistrów) techników .. a jakość tego motoru w praktyce raczej... wątpliwa. No ale "inżynieryjnie" motor WSK był policzony "do końca" (NO OFFENC).
Tutejsze forum weszło w fazę ustalania regulaminu - całkiem fajnie. Dotychczas panowały hipisowskie zasady i była "miłość i pokój" (sorry za różowe okulary). Ja zauważyłem że w ustanowionym regulaminie jest (może się to z czasem zmieni) niejawna dyskryminacja (podawałem ku temu powody) oraz niejawne wspieranie anonimowego donosicielstwa/snajperstwa (też podawałem ku temu powody). Regulamin pozostał nienaruszony - moderator nie wyraził chęci modernizacji regulaminu - więc jest spore pole do nadużyć dla snajperów. Wystarczy jeden kabel i już mamy ban. Dodam od razu że nie jestem hipisem ani ex-hipisem. Umiem poszanować reguły gry ale niech to będą sprawiedliwe reguły. Niektórzy np. nie zostali "zakablowani" i im ban się nie należy choć złamali zasady. Przez lunetę snajpera wystarczy być "public enemy" i zaraz padnie strzał z tłumikiem (nie wiadomo kto strzela). Napisałem "snajper" celem lepszego zobrazowania.
Ja nie tworzę kręgu ludzi wzajemnej adoracji - jestem niezależny i nie potrzebuję wytwarzać wokół siebie "tarczy" - więc takie anonimowe strzelanie uważam za ukrytą agresję forumowiczów. Żeby nie udowadniać komuś błędu lub niedopatrzenia (co zazwyczaj rodziło agresję i złośliwości) i żeby druga osoba nie okazywała agresji - to usunąłem swoje konto z forum. Zresztą wymiana doświadczeń bywała często problematyczna i Techno bardzo często oznaczało np. "jak się o nic nie martwić tylko pójść załatwić i mieć zrobione po znajomości". A byli przecież ludzie którzy się "przyznali" że są "zdolni technicznie" - jednak siedzą cicho wiedzę trzymają dla siebie.
Dziwne jest też że wątek o regulaminie forum został (??) (chwilowo??) zamknięty - trzeba by pewnie (znowu) parę niewygodnych spraw ostro przewałkować i zabrakło (moim zdaniem) sił lub odwagi. Moderator nie zawsze ma ochotę kontrolować wszystko i wszystkich więc niektórym dostaje się więcej po głowie niż drugim. Ja dostałem np. 2 bany (za pisanie nie-na-temat) i dostanie 3-ciego "wisiało już na włosku" (i 3-ci ban automatycznie skasowałby moje konto). Inni np. mogą pisać nie na temat - jeśli tylko nikt na nich nie zakabluje (tu dużo zależy od anonimowego snajpera, snajperów może być też kilka, można również ... samemu zostać anonimowym snajperem) ... i nic się nie dzieje! Takie "zasady" są co najmniej dziwne. No nic, ja dyskryminacji i strzelania z wygodnej pozycji snajperskiej w każdym bądź razie podziękuję. Gdy chodzi o moją skłonność do drążenia dogłębnie tematu to swoją stronę www cały czas mam i tak samo wciąż mam galerię ze zdjęciami. Książki też mam. Chwilowo nie mam dostępu warsztatu choć mam maszyny/ urządzenia.
Doszedłem też do punktu gdzie konstruowanie/ projektowanie nie wymaga już ode mnie zadawania tylu pytań/ drążenia i omawiania tematu/ dzielenia się wiedzą. Stanąłem po prostu przed wyborem narzędzi. Mam spawarkę i mały warsztat ale wcale mnie to nie urządza - miałbym tu (znowu) spory temat do dyskusji. Z moich przemyśleń wynikło (o dziwo) że tak popularne spawanie to nie jest jakaś "najlepsza na świecie metoda łączenia metali". Oznaczenia spawalnicze okazały się prostsze niż się spodziewałem - skonsultowałem się z projektantem w tej kwestii przedstawiając swój dotychczaswoy rysunek "3D WPS". Wystarczą rzuty 2D + rysunek poglądowy i oznaczenia. Dodatkowo adnotacja na dole co do prądu spawania, rodzaju elektrody i ilości gazu osłonowego, jeśli dostarczamy brudne profile to dodatkowo informacja o czyszczeniu spawanych powierzchni. Np. w oznaczeniach spawalniczych na rysunku nie pisze się "mm" tylko podaje się liczbowo parametry (ale pamiętać że skalą jest właśnie ów "mm").
Spawanie podnosi jednak koszt wytworzenia produktu dla klienta. Dać projekt? A gdy np. klient nie ma spawarki? Co wtedy zrobić? Kazać mu kupić spawarkę i kazać iść na kurs? Trochę lepiej byłoby "wejść" w lutowanie twarde po odbyciu warsztatów. Z tym że w Polsce warsztaty są drogie. Podstawowy kurs spawania kosztuje w Rzeszowie 1200 zł. Można pójść za darmo - w Rzeszowie wystarczyło być bezrobotnym. No ale jak już mamy pracę? Trzeba wydać kasę na szkolenia. Żal. Iść do zakładu spawalniczego i nie mieć wpływu na jakość produktu i potem się kłócić z kierownikiem spawalni? Też nie - zlecanie czegoś komu obcemu jest ryzykowne. To co się da należy zrobić samemu. Są różne wysoce skuteczne metody na łączenie metali - również w domu, bez garażu. I właśnie: mamy np. nitowanie/ skręcanie! Proste i skuteczne!!! Są też jeszcze inne skuteczne metody. Drobne elementy mogą być wciąż spawane - zgoda - i producent "set'ów" skontroluje jakość spawanych elementów - i ekonomicznie wyjdzie znacznie lepiej wychodzi gdy rama jest w głównej mierze nitowana/ skręcana.
Teraz zajmuję się konstruowaniem/ projektowaniem roweru poziomego wedle moich obserwacji. Uważam że można bardzo wiele rzeczy uprzyjemnić/ ułatwić w konstruowaniu gdy wybierze się odpowiednie techniki (lub połączenie kilku technik w jedną całość - np. nitowanie wcale nie wyklucza spawania). Wszystko oczywiście jest trochę uzależnione od posiadanego warsztatu i budżetu (jest całe spektrum technik: laminowanie, klejenie, skręcanie, nitowanie, zgrzewanie, lutowanie twarde, spawanie, itp., itd.). Z moich przemyśleń wynikło że konstrukcja powinna być tylko wstępnie przygotowana - tak by resztę montażu zostawić klientowi. Zaopatrując klienta w "solidną dokumentację" (w postaci instrukcji, zdjęć, wideo) i narzędzia klient będzie miał naukę i rozrywkę w jednym. Ewentualnie byłaby opcja montażu za dodatkową opłatą. Samodzielny montaż automatycznie znaczy że rower będzie ... tańszy. Do trzymania i produkowania "set'ów" potrzebny jest bardzo mały (dużo tańszy) magazyn, obniża się koszt wytworzenia produktu "zlecając" montaż klientowi.
Część rzeczy mimo wszystko musi być wciąż gotowa (nagwintowana mufa suportu, zaplecione i wycentrowane koła) ale pozostają inne elementy które można oddać w ręce klienta do samodzielnego montażu. To ma też oczywiście swoje wady (błędy montażowe klienta). Niemniej w chwili obecnej idę w kierunku nitowano-skręcanych konstrukcji ze względu na ich dostępność (taniej kupić nitownicę oraz nity niż spawarkę i elektrody/ gazy techniczne), łatwość montażu (nie trzeba mieć garażu gdy wszystko jest pocięte i podziurowane - wystarczy znitować, ani nie trzeba chodzić na kursy spawania, nitownica jest prosta w obsłudze), łatwość kontroli samych nitów (ważne dla amatorów, niepotrzebne jest by nitowane alu było odprężane), prostota (niepotrzebne elektrody, szablon spawalniczy, gazy techniczne, maska, wentylowane pomieszczenie) i powtarzalność procesu (ważne) oraz fakt że dobrej jakości nity sprawdzają się również w odpowiedzialnych konstrukcjach (wiadukty, mosty, samoloty, zbiorniki ciśnieniowe). Małą część rzeczy zlecę i zamówię do wykonania komu innemu (np. palenie laserem, spawanie, cięcie na wymiar, gięcie) - z tym że to będą drobne elementy. Sam mógłbym też pospawać kształtki, profile, nawiercić dziury, oszlifować - chwilowo nie mam jednak dostępu do garażu więc będę zlecał takie drobne sprawy zakładom. W każdym bądź razie montaż ramy (skręcanie, nitowanie) będzie już zostawiony dla klienta - tak wyjdzie o wiele taniej ale wcale nie gorzej niż spawanie.
Prawdopodobnie będą w moich konstrukcjach elementy spawane - i wcale tego nie wykluczam (np. złączki albo inne elementy np. suport+boom, mocowanie fotelika). Może się też okazać że konstrukcja obędzie się jednak kompletnie bez spawania - jeszcze rozważam tę kwestię. Po jazdach próbnych pierwszymi nitowanymi egzemplarzami będę wprowadzał "sety" na rynek jako zestawy do samodzielnego montażu. Plus liczne "upgrade'y" za dopłatą (amortyzacja, osłona, instalacja elektryczna, silnik, itp.). Z czasem dojdzie też do prezentacji mojego modelu w salonie (najpierw jednak liczy się by wejść na rynek i ma to być w pierwszej kolejności rynek lokalny - nie od razu Kraków zbudowano). Uznaję zasadę że trzeba rzeczy upraszczać. Również w kwestii dystrybucji (żyjemy w globalnej wiosce!!). Uważam że sieć dystrybutorów w erze Internetu i tanich przesyłek międzynarodowych można sobie darować i po prostu prowadzić bezpośrednią sprzedaż (telefon, faks, e-mail, strona www, aukcje internetowe, zloty, targi). Nie będę się też wahał by urzędowo zarejestrować swoją firmę, bo moje konstrukcje będę mógł traktować na początku jako moją dodatkową pracę i dodatkowe źródło dochodu i będę w okresie "rozkręcania" "normalnie" chodził do pracy (i można z powodzeniem połączyć własną firmę z chodzeniem do "cudzej" pracy - żaden problem).
Pozdrawiam Wszystkich - bez wyjątków - również osoby z którymi miałem zatargi. Mam teraz w sobie więcej odwagi - bo po licznych spostrzeżeniach (np. niewygodny temat pękających firmowych ram rowerów, korozja, niedoróbki fabryczne, wysyłanie rzeczy z usterką i tłumaczenie się dopiero gdy klient coś odkryje) już wiem że nie popełnia błędu jedynie ten co nic nie robi. Oddzielam też w tym wszystkim pochopność która na pewno nie jest kluczem do sukcesu. Staram się dostrzegać i przewidywać konsekwencje. Zachęcam do konstruowania, projektowania, do odkrywania i zgłębiania technik/ metod którymi można wykonać dokładnie to czego nam trzeba. Zachęcam też do kupowania "z salonu" gdy chcemy mieć spokój i chcemy od razu jeździć rowerem. Są też rowery używane ... Jednak w przypadku używanych zawsze trzeba się z tym liczyć że trzeba będzie coś w taki rower dołożyć, bo coś jest już w nim zużyte - w zależności od przebiegu i sposobu przechowywania (np. korozja, zużyty napęd, scentrowane koła, zużyte opony, niedosmarowane, luźne lub zużyte łożyska, itp. itd.). Dopytać w jakim stanie jest używany rower nie zaszkodzi. Sprzedawcom nowych i używanych rowerów życzę by mieli rowery w "salonowej ofercie" ale żeby też wzięli pod uwagę życzenia klientów co do akcesoriów - np. lusterka, światła, zapięcie, bagażnik, sakwy, opcjonalna (za dopłatą) osłona przed deszczem lub prosta owiewka czy kufer, opcjonalny (za dopłatą) silnik+ładowarka+baterie. Te rzeczy ogromnie podnoszą wartość i rower staje się wtedy jeszcze bardziej atrakcyjny, zwiększa się wtedy chęć by wsiąść i kupić taki nowoczesny rower.
Można też być "konserwatywnym bikerem" pocąc się, sapiąc, moknąc (czasem pada z nieba ten deszcz) i twardo pedałując (NO OFFENC).
Uffff. Wracamy zatem do starej, dobrej, "domowej" luźnej atmosfery. "There is no You and me. Not anymore". "Wypijmy za błędy, za błędy na górze. Niech wyjdą na dobre zmęczonej naturze".