A i jeszcze coś:
Niemcy beznadziejnie mówią po angielsku. Generalizuję. Ale mówię to na podstawie moich dotychczasowych doświadczeń z:
- obsługą na niemieckich stacjach paliw,
- przygodnymi Niemcami (nawet młodymi ludźmi wyglądających na studentów gdy pytałem ich o drogę - ale to pytanie o drogę nie było w tym roku 2010, tylko to moje doświadczenie z wcześniejszych lat) oraz:
- z niemieckimi wystawcami targów SPEZI 2010
Nie wiem co myślą sobie Ci Niemcy - bo moim zdaniem jak już jedzie się na wystawę i coś się prezentuje i wiadomo że przyjeżdżają ludzie z różnych krajów to wypadałoby przynajmniej nie tylko dukać po angielsku albo mieć przy sobie kogoś kto dobrze mówi po angielsku. Ale dosyć szybko "najlepsi" Niemcy gubią się w języku angielskim. Mówią zdawkowo po angielsku i brakuje im słów.
Dojechać na targi też nie było "po sznurku". Miałem adres w nawigacji GPS ale widziałem po drodze TYLKO jeden szyld na rondzie około 5 km od wystawy i szkoda że go nie sfotografowałem. Reklamowali SPEZI 2008 (chyba 2008 - ale na pewno nie 2010). Hmmmm? Demencja starcza? Potem po dojechaniu na miejsce nie było widocznych z oddali transparentów, chorągiewek czy czegokolwiek co by powiedziało że to SPEZI. Sknery z tych Niemców i szkoda im kasy na dużą reklamę/ duże szyldy / duże plandeki z napisami na miejscu wystawy oraz jakiekolwiek znaki kierujące w stronę targów w promieniu 5 km od wystawy.
Targi były dziwnie rozłożone. Tzn. na Podkarpaciu jest hala Podpromie. Może za dużo wymagam. W końcu nie można mieć wszystkiego - Niemcy też bywają oszczędni i trzymają się Germersheim jak uwiązani. Zamiast jednej dużej hali były 3 hale. Może to z oszczędności - przypuszczam że wszyscy wystawcy spokojnie zmieściliby się na hali Podpromie w Rzeszowie. Wystawcy wcale nie mieli dużych stoisk ani dużej ilości rowerów. No i w Niemczech na SPEZI dwie hale były w jednym budynku (jedna hala pod drugą) oraz oddzielny budynek z 3-cią halą około 300-400m od głównego budynku. Na zewnątrz "pod chmurką" też byli wystawcy. Ale jak na tego typu targi (raz w roku!!!) to moim zdaniem było trochę ciasno wewnątrz budynku, choć tłum zwiedzających wcale nie był ogromny.
Kiepsko oznaczone były też hale. Dobrze że były tylko 3 hale, bo można było się zmęczyć szukaniem. Brzmi jakbym był wybredny - ale pomyślcie sami - przyjeżdżacie z daleka i jeszcze macie detektywistycznie szukać gdzie co jest? Żółte plandeki z napisami "Halle" były stosunkowo małe i nie wyróżniające się. Trzeba było się wpatrywać i szukać oznaczeń. Po drodze jakieś restauracje/ bary. Wyglądało to tak jakby zazwyczaj robili tam przyjęcia weselne a nie wystawy. Tak było w moim przypadku z halą numer "3". Żeby się nie motać to spytałem się w informacji jak trafić do oddzielnej hali numer 3. Łamanym/ zdawkowym angielskim zostałem poinstruowany gdzie iść.
Niemcy dobrze łykają elektryfikację rowerów. Velomobile z silnikiem elektrycznym były dobrze reklamowane. Można było przejechać się zelektryfikowanym niemieckim Allewederem A7 (karoseria A7 robiona jest w Polsce) oraz Allewederem A3. No i przykładowa, sugestywna reklama osiągów elektrycznego velomobila wyglądała następująco: 45 km/h, adekwatne temu zużycie paliwa 0,2l/100 km. Nie wiem jak policzyli to zużycie paliwa. Ciekawe. Może 0,2l paliwa kosztuje tyle samo co przejechanie 100 km na energii elektrycznej.


A oto przykładowe reklamy elektrycznych rowerów z broszury organizatora:







Bardziej niż elektryfikacja interesowały Niemców tylko ... składane rowery poziome. Widać że ludziom potrzeba łatwo przewieźć swój rower poziomy (dźwiganie na dach samochodu bywa męczące), bagażnik za samochodem też się jakoś dobrze Niemcom nie kojarzy - trzeba go kupić, montować do auta. Więc wciśnięcie składanego roweru do bagażnika to super GUT rozwiązanie. Ja, ja, ja. Natürlich.