Po 30 km trasy już pierwszy bufet ?!
A na nim chleb ze smalcem i ogórki. Co 30 km bufet ... na hopkach dopingujący muzyk ...
I nie dziwie się, że te hopki to dla uczestników arcy trudne góry - skoro tyle się tam je. 
Dla kontrastu na Brevecie w Kozienicach był jeden bufet z ciasteczkami, batonikami, izotonikiem itp na 100 km trasy, Poźniej już tylko meta. Ale wpisowe kosztowało 40 zł.
I to różni imprezy sportowe jakimi są brevety od sportowo - rekreacyjnych
Super klimacik.
Ja ze swojej strony zapraszam na Brevety Audax Poland. Jeszcze nie ma kalendarza na przyszły rok - ale wkrótce się pojawi.
www.brevety.pl
Dałem łapkę w górę i suba
Dzięki za podzielenie się. Gdybym miał bliżej to z przyjemnością bym odwiedził tą imprezę - ale dystans to obowiązkowo 200 km.
Jakbyś dał taki wikt na Audax jak na jakimś rajdzie to te wynędzniałe jazdą chudzielce nie uszczknęły by nawet okruszka.
Z moich doświadczeń, po kilku dniach jazdy pod rząd organizm przechodzi w metabolizm tłuszczu a trawienie wielkich ilości pożywienia staje się bardzo męczące.
Po 3 dniach >200km dziennie głównie piję a jedzenie wciskam w siebie na siłę. Dopiero jak wyrównam odwodnienie wieczorem przed snem mogę coś normalnie zjeść.
Przy sensownie upakowanych rzeczach, żeby można było wygodnie sięgnąć i temperaturze do 20C, ze względu na wodę, można spokojnie cały dzień nie stawać ale powyżej 30stC po 3-4h (ok 90-120km) trzeba zatankować chyba, żeby się zdecydować na zbiornik 5-6litrów. Tą metodą masa rośnie w kosmos. Dlatego mam 3L wody plus jakaś butelka pepsi na dopalanie.
Dopiero piątego - szóstego dnia zaczyna się to jakoś równoważyć i walcząc o kalorie i zachowanie masy ciała organizm zaczyna lepiej przyswajać. Wtedy już spokojnie mogę zjeść coś solidnego dwa razy za dnia.
Co do dystansu to nikt nie broni podjechać na brevet z noclegu a potem dokręcić sobie jeszcze z 50km.
Jak się mocno teoretycznie nad Kozienicami zastanawiałem to wychodziło mi 1dzień 220km, nocleg, 2 dzień dojazd na start 60km, brevet + krótki odjazd na nocleg, 3 dzień powrót z ew. wtr 320km; razem 3dni ok 810km
No i tu pojawia się pytanie, na które nie umiem odpowiedzieć bo nie startowałem już na rowerze od 10ciu lat a wcześniej właśnie woziłem rower na starty autem. Tego błędu nie chciał bym już popełniać (jest jeden wyjątek).
Czy ta rywalizacja w brevecie daje na tyle, że warto zamiast jechać gdzie się chce i samemu sobie trasę wybierając, jechać w wybrane przez kogoś miejsce i kręcić się po absurdalnym z perspektywy podróży przebiegu trasy zyskując jazdę z innymi osobami ?
Pytam bo właśnie bardzo chętnie bym z kimś pojeździł nawet bez rywalizacji czysto towarzysko.
Za dwa lata w sumie z kolegami Jakubem, Krzysztofem, Mateuszem oraz Maciejem zrobiłem razem może 300 osobo-km i to nie jest wiele. Z ludźmi na szoskach razem 600osobo -km ale w tym raz była grupa więc tak na prawdę z grupą jakieś 20-30km wszystkiego.