To był mój pierwszy zlot miłośników rowerów poziomych.
Niecały rok temu, na Jurze, poczułem na poziomce "wiatr w żaglach".
Czy może być lepsze miejsce do "żeglowania" niż Łódź ?
Kapitan Marek wybrał dla nas wspaniały port Arturówek.
I cenny jest nie tylko leśny zalew, ale i warunki bytowe.
Zjeździliśmy Łódź, i okolice, wzdłuż, na wszerz zwyczajnie zabrakło czasu.
Byliśmy w miejscach nawet dla Kapitana nieznanych.
I takich, jak Pl. Wolności z Tadeuszem Kościuszką, które zyskały
całkiem nowe oblicze. Szczególnie fontanna, w ten upalny dzień,
przyciągnęła wielu śmiałków. Ścieżek rowerowych w Łodzi jest sporo,
więc jeździło się w miarę bezpiecznie.
Masę "brutto" Zlotu nie udało się określić, nie wszyscy zmieścili się
na wadze (było nas więcej niż 5200kg).
Masa technicznych pomysłów gotowych czy zrealizowanych własnoręcznie
w setki razy przewyższała tą techniczną.
Piszę te słowa przede wszystkim z podziękowaniem dla organizatorów
i uczestników, ale także z zachętą dla miłośników poziomek,
którzy nie byli jeszcze na takim zlocie. Odliczam już czas do zlotu w 2025r.