Kubo...Chyba źle mnie zrozumiałeś.
Ja w pełni turystyczne wyczyny forumowych jeźdźców popieram.
Jako, że sam na takie wyprawy czasu nie mam, więc z najwyższym respektem czoła przed wyczynem Lecha chylę.
Także pełna męczeństwa (piekielne deszcze) "droga krzyżowa" w wykonaniu Live_evila podziwem
- pełnym zdumienia - serce me wypełnia.
Jednak mnie jako twórcę wielu setek rowerów poziomych martwi fakt, że w tym bukiecie poziomych wyczynowców (wielu pod ikonkami takie opisy sobie wkleja), ludzi z prawdziwie sportowym zacięciem brak.
Ludzi co to na maratonach z udziałem rowerów pionowych (klasyków) zwykły łomot
zawodnikom na pionowcach by sprawiali.
Już pisałem o tym , ale jeszcze raz przypomnę.
W końcówce lat osiemdziesiątych i w początkach dziewięćdziesiątych bardzo dużo napakowanych zawodników na pionach w mistrzostwach HPV startowało (mam zdjęcia).
Producenci pionów czy części do nich (np.Shimano) chcąc swych produktów bronić i wyższość
nad "poziomymi wynalazkami" okazać, wiele "pionowych występów" sponsorowali.
Po latach prób i zbierania batów "piony" wycofały się.
Wiemy, że poziomy uszczęśliwiają i rozleniwiają.
Ale, że jaja i ducha sportowego w polskim poziomym narodzie wytłukły, to smutne.
Przypomnę, że po sukcesie mojego pozioma w 87 (7 miejsce w klasyfikacji ogólnej - pierwsi z krajów socjalistycznych - na ponad 170 zawodników) i sukcesie Sweet Surprise w 88 m, rozentuzjazmowani polscy wielbiciele poziomów w 1989 tym mistrzostwa w Sieradzu zorganizowali.
Sporo zagranicznych gości było (w tym drużyna Vectora)
Od tej pory cisza.
Owszem zloty, patriotyczne peregrynacje, pielgrzymki, drogi krzyżowe, przejazdy ze sztandarami, machanie transparentami czy prezentacje piwne - z udziałem różnych instrumentów - w polskim świecie poziomym kwitną.
Ale zwykłych sportowych zwycięstw brak.
Rafale...W polskich realiach - jak wiemy - brak jest miejsca dla wielu inności.
Ale chcąc te realia - choćby w naszej dziedzinie - zmienić startować trzeba.
A to czy jakiś gamoniowaty działacz przypnie medal czy nie prawdziwemu facetowi dyndać powinno.
Najważniejsze to wygrywać.
Wiadomo, że większości z Was jako użytkownikom obcych konstrukcji poziomych kalafiorem zwisa ich wyższości nad pionami udowadnianie.
Ale sam fakt sprawienia komuś łomotu (oczywiście sportowego) radość pewną dawać powinien.
Przecież chęć rywalizacji i zwyciężania to cechy typowo męskie!!!
Możemy owszem przyjąć, że wrogie prawdziwej Polskości LGBT coś przy suplementach diety pomajstrowało i sporą część Polaków (płci męskiej) cech typowo męskich pozbawiło.
Najzwyklejszych NOSIWORKÓW z nich czyniąc.
Bób z Wami. M.K.
p.s. Obserwując trendy w publicznych przekazach, jak i wśród forumowych poziomowców na tym forum panujące, nie zdziwię się gdy któregoś razu wyczytam, że jakiś poziomy turysta z piekącymi hemoroidami, z krzyżem na klacie, szablą u boku i husarskimi skrzydłami za siodłem,
400 km pod wiatr zaliczył.
Zaś inny okrutnym rozstrojem żołądka i dysfunkcją okrężnicy udręczon, pięćsetkę ogarnął,
dziesięć sanktuariów zwiedził, sto różańców opędził i do mety niezapaskudzone gacie dowiózł.
Otwarłszy "Przywitalca", postronny czytelnik pełne uwielbienia słodkości - od stałych bywalców wypływające - czytając, wrażenie może odnieść, iż to jakaś sekta jest.
Niewygrywanie przez poziomy maratonów mieszanych chętnych do powiększania grona poziomowców nie zachęca. (wszak piony w Polsce wciąż swą wyższość udowadniają)
Tym samym Waszą chęć okazywania miłosnych uczuć dla nowych poziomowców ogranicza.
A z ograniczaniem uczuć powinno się walczyć.