Z czystej ciekawości: co to za linia nieuchronna? ;-)
Nooo... Elektryfikacja powszechna.
Szczerze powiedziawszy nie wierzę w powszechną elektryfikację rowerów. Moim zdaniem ona się nie wydarzy. Rower elektryczny to nie rewolucja, tylko kolejny segment rynku. Elektryki mają zalety niewątpliwe, ale mają i wady (czego czasem grono ich wyznawców nie zauważa): cena, masa roweru, skomplikowanie układu. Nie dla każdego elektryk jest sensownym wyjściem.
Owszem, udział elektryków będzie rósł, nawet dość dynamicznie (bo z 20 rowerów w skali miasta na powiedzmy 400 to są bardzo dynamiczne i ładnie wyglądające wzrosty ;-) ) przez najbliższe lata. A potem się ustatkuje na pewnym poziomie i już sobie tam zostanie. Moim zdaniem na poziomie 20-30% albo mniej - zależnie od tego na ile będziemy bogatym społeczeństwem i na ile rower w PL przestanie służyć zastosowaniom sportowym i zależnie od tego jak mocno rząd dokręci śrubę samochodom i motocyklom (moim zdaniem nie dokręci zbyt mocno, więc ludzie się NIE przesiądą masowo).
Zresztą podobnie nie wierzę w powszechną elektryfikację transportu drogowego - nie będzie ani miliona aut na prąd, ani śmierci silnika diesla którą już ogłoszono, ani innych powszechnych zmian. A dokładniej: może będą, ale nieprędko, nie przez najbliższe 10-20 lat. Po pierwsze obecnie jest za drogo i to się nie kalkuluje, po drugie polska sieć energetyczna tego nie wytrzyma, a do jej przebudowy trzeba czasu i kasy, a po trzecie prąd do napędu aut ma sens gdy jest ekologicznie wytwarzany (oze, model rozproszony), a nie jak w PL (model scentralizowany, węgiel, system na skraju niewydolności).