Tak mi się zdaje, że pomysł "implementacji" tego rozwiązania w rowerze jest słaby: wszyscy dążą do zmniejszenia masy poszczególnych elementów, a to rozwiązanie zakłada dużą masę bezwładną.
Kiedyś stosowano napęd pneumatyczny, też ma opcję odzysku energii, ale stopień skomplikowania wyklucza to z "poziomych" rozwiązań.
Idealny jest silnik (elektryczny), bo lekki i ma dwa tryby pracy: jako silnik i jako prądnica. Gdyby nie ograniczenia baterii, to hamulce W OGÓLE nie byłyby potrzebne. Czyli czekamy na rewolucję w akumulatorach i wszystko będzie elektryczne. Prąd na szczęście waży prawie nic

Pomijając tą małą dygresję.. W okolicy roweru mamy idealne miejsce na koło zamachowe. Koło rowerowe.
Nawet nie trzeba robić żadnych zębatek, wystarczy sprzęgło magnetyczne, tylko masa musiałaby być ogromna (no chyba że zrobić jeszcze jakąś przekładnię planetarną..) Torus ma znacznie lepszy współczynnik zmagazynowanej energii do masy, więc "dodatkowe" koła szprychowe załatwią sprawę.
A do testów najprostszym źródłem dobrego obciążenia jest obciążenie do sztangi. Są one wyważone (aczkolwiek pewnie trzeba by jeszcze poprawić), pasują na zadaną średnicę (hmm.. dość "standardowe" jest 25mm). Wytrzymałości też im nie zabraknie. Ciekawe przy jakiej prędkości obrotowej pęka betonit standardowego "krążka"
A jeszcze taka jedna ciekawostka.. Hamulce w rowerze mogłyby być stosowane prawie "bezcierne" i z idealną modulacją. Tylko zamiast tarczki (jak w retarderze) wystarczyłaby obręcz, a w klockach jakieś silne magnesy (albo lepiej eletromagnesy)