Kto nie był nie wie co stracił

Pogoda była w końcu całkiem fajna. W Olkuszu zaczęła się lekka mżawka, przez może max. 10km,
ale wcale nie było potrzeby by się przebierać w coś wodootpornego. Tylko okulary zdjąłem, bo wycieraczek nie mają

Chwile potem się rozpogodziło już porządnie i nawet słońce przysmażało aż tak że było 22 stopnie w jednym momencie.
Na metę przyjechałem 15 minut wcześniej niż zeszły raz (a wcale w lepszej formie nie jestem co wtedy, w 2012.) czyli zamknąłem na około 9:45 (ruszyłem ok 8:15, org liczy wszystkim od 8ej, więc oficjalnie to mam 10:00)
Jako że trochę się spóźniłem na start, wystartowałem już po wszystkich 15-os grupach w lśniących się kaskach i kolorowych ubraniach,
oraz kolorowymi małymi woreczkami taśmą przyklejonym do górnej rury, nie było raczej szans na integrowanie się.
Tylko z jakiś dwóch kolegów jechałem do PK1, grając w żółwik-zając na podjazdach-zjazdach po drodze.
Skoro mało kogo spotykałem po drodze, a i z wyników, wychodzi że dużo ludzie jechało w stylu szybkiej watahy, żeby zrobić jak najlepszy czas
Przed PK wykorzystałem szansę i skoczyłem w krzaki, a jak przyjechałem na PK to już sobie pojechali.
Resztę trasy jechałem sam, tu i tam spotykając mniejsze grupy randonerów, głównie na punktach kontrolnych,
gdzie ja zostawałem dłużej by pogadać z organizatorem który wiózł kanapki i batoniki na dwóch PK.
Prowiant okazał się idealnym rozwiązaniem dla mnie, bo torbę na fotelik zapomniałem w Serbii, więc nie miałbym miejsc na wożenie czegokolwiek.
Pompkę/dętkę/multitool napchałem do małej torby i taśmą przykleiłem pod fotelikiem,
a picie woziłem w bukłaku też przyklejonym do siedzenia taśmą duct-tape ! Pełna elegancja minimalizmu

Drybag zmieścił kurtkę/długie spodnie/czapkę oraz duct tape, jaky mój system bagażowy trzeba było poprawiać
Tą pierwszą torbę nie było potrzeby otwierać/odklejać, tak że zero przygód technicznych,
a bukłak dał się napełnić syropem z buteleczki noszonej w torbie biodrowej na butelkę, i wodą wożoną przez organizatora.
Worek z ciepłymi/na deszcz ciuchami, oraz z taśmą do poprawek, także nie było potrzeby otwierać.
Punkty wyżywieniowe wygodnie były ustawione na ok. 70 oraz 140km, tak że idealnie na dwa tankowania w postaci kanapek i batoników, oraz wody.
Tak że, trasa tak samo fajna jak zawsze, organizacją fantastyczna, zwłaszcza te punkty wyżywieniowe bo pozwalają nie myśleć gdzie jest najbliższy sklep i czy jest czynny, i czy tam coś będą mieli do jedzenia.
Od organizatora słyszałem że na PK2 już było wiadomo że na PK4 bananów zabraknie, bo ci w lśniących kaskach z żelami na górnej rurze tylko te zjadali, i także i na wynos brali, bo chyba kanapek nie lubią, podobno mocno obniżają średnią

I faktycznie jak przyjechałem na PK4 ani śladu po bananach nie było

ale spoko, ja tam wolę kanapki i Góralki niż banany
Było fajnie, organizacja fantastyczna, byłem w 2012 po raz pierwszy, w tym roku chętnie wróciłem, i chętniej wrócę.
Do zobaczenia 24. kwietnia w Bieszczadach
W pożyczonym kasku wytrzymałem aż 100km !

kto to cholerstwo wymyślił, ja nie wiem..

Klucze. Błotniki się jednak przydaly, bo od Olkusza do PK Kluczy mżawka i mokra szosa.
Niestety helm na poziomce nie można elegancko powiesić o mostek i przez kierownicę, ale z tyłu fotelika też elegancko

Podsumowanie