Autor Wątek: Żuławy w Koło - 25 września 2016  (Przeczytany 4367 razy)

storm

  • Gość
Żuławy w Koło - 25 września 2016
« dnia: Września 02, 2016, 03:49:00 pm »
To już za 3 tygodnie (niedziela):
http://zulawywkolo.pl/
http://zulawywkolo.pl/trasa/

Nasza traska: 140km (najdłuższa) nieco krótka, no ale... Pająk zrobi ją pewnie w 3.5h ;)

Ktoś jest zainteresowany? Pająk? Franc? Forrest?


P.S. Nie koliduje z Pomiechówkiem, który jest 17 września (sobota).
« Ostatnia zmiana: Września 02, 2016, 03:51:48 pm wysłana przez storm »

csx

  • Gość
Odp: Żuławy w Koło - 25 września 2016
« Odpowiedź #1 dnia: Września 06, 2016, 08:41:57 pm »
Jestem zapisany - wygląda na to, że będę

pajak_gdynia

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 1322
Odp: Żuławy w Koło - 25 września 2016
« Odpowiedź #2 dnia: Września 10, 2016, 11:02:06 am »
Forrest musiałby przyjechać na Velogicu (Performer.. ja chyba bym dostał zawału jakbym go zobaczył na tych dziurach za Piekłem).
3.5h.. Ale to tylko przy opcji "flying wing" z mocną ekipą :) W solo nie jestem w stanie wyjść poza 36-37 (z tłuczeniem dupy na torach) No i trzeba liczyć dziury w innych normach (trzeba jechać powoli, nie da się przycisnąć bo grozi to snake).

W firmie się zgłosiłem, chyba muszę się zarejestrować :)

pajak_gdynia

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 1322
Odp: Żuławy w Koło - 25 września 2016
« Odpowiedź #3 dnia: Września 28, 2016, 07:56:23 pm »
A byłem, przejechałem się.
Pogoda idealna, bezchmurne niebo, słoneczko, lekki wiaterek, temperatury w okolicy "nastu" stopni. Nic tylko wsiadać na rower i "jechać przed siebie z maksymalna możliwą prędkością".

Wczesna pobudka i szybki przejazd na miejsce, w szczególności w połączeniu z pójściem spać "późno" nie był najlepszym pomysłem. W sumie tylko trochę byłem wyspany (na zasadzie szklanka do połowy pełna do w połowie pusta?). Ale spoko.

Początek miał być piękny. Miałem jechać z ludźmi ode mnie z firmy. Ale że rano było "chłodno" (wg licznika 8*C), to trzeba było się trochę rozgrzać. W czasie rozgrzewki dopadłem jakąś grupkę czterech chłopa.. a to już po co zmieniać? Tempo było bardzo zróżnicowane, tak od 30 do 45km/h. Jeden z grupki jak wychodził na czoło, to bezlitośnie zapodawał. Szarpana jazda to nie moja bajka, więc przed Malborkiem założyłem stałe obciążenie i tak trzymałem się za nimi jakieś 100m, aż do Sztumu. W sumie na górkach bardziej mi uciekali, aż zgubiłem ich na podjeździe przed rondem.

Chwila na punkcie i dalej solo. Niestety koniec litości, jakość nawierzchni ulegała stopniowemu pogarszaniu. Najpierw tylko łaty, potem jeszcze korzenie pod asfaltem, potem do "repertuaru" dochodziły już tragiczne dziury. Utrzymanie 30km/h wymagało hartu ducha (było widać, kto nie ma jaj.. już nie ma.. tylko ci gonili bez opamiętania :) ). W zeszłym roku zaliczyłem tu snake.. więc jechałem emerycko 25 omijając wszystkie dziury.

W Miłoradzu tak sobie gadałem z jednym człowiekiem.. I stwierdził, że "5 minut temu" widział identyczną poziomkę.. Grzegorz :) No to kończę zastanawianie się nad kolejną pomidorówką czy inną kanapeczką i jadę. Asfalt będzie lepszy, może uda się nadrobić.

Niestety.. Na maraton poza niewyspaniem przyjechałem całkiem "zdrowo" zaziębiony. I wirusy odezwały się bardzo boleśnie nie wiedząc czemu właśnie na tym odcinku.. Ból mięśni (WSZYSTKICH!), bół głowy.. Nawet lekkie "przyciśnięcie" powodowało skok tętna do 180. Normalnie zacząłem mieć zwidy, będąc w Lichnowach.. myślałem tylko ile zostało do punktu w Nowym Stawie (.. tam już nie ma punktu, nie wiem, co mi odbiło). Prędkość spadała chwilami do 20, jechałem jakbym miał w nogach dobrą dobę jazdy. Już byłem bliski żeby zadzwonić po siostrę, żeby mnie zgarnęła z trasy.. Ale byłby wstyd (w sumie firma zapłaciła).. Oczywiście żadnego procha przeciwbólowego nie miałem.

Do Dworka jakoś się doczłapałem. Jeden z towarzyszy niedoli wspomógł mnie prochem. Zabrałem się z innym kolegą (znajomy znajomego :) ), on narzucał tempo, a ja jak zombie jechałem za nim. Jak Apap zaczął działać, to zacząłem wychodzić na zmiany. Tempo lekko wzrosło, jednak nie więcej jak 35. Jeszcze tylko pamiętne tory (gdzie w zeszłym roku około 100 osób wybierało lądowanie na ziemi) i kolejny postój.

Za punktem w Jantarze.. Apap pozwolił zupełnie zapomnieć o przeziębieniu. Ale wiatr również wymusił zapomnienie o prędkościach powyżej 35. Zrobił się taki w mordę wind. Mój towarzysz zaliczył kryzys i się zgubił.. więc co tam, trzeba się zabrać za robotę. Łykałem kolejne ekipy jak świeże bułeczki, aczkolwiek zero szans, że dogonię kogokolwiek ze "140". No i na sam koniec jeszcze wpadłem na korek na rondzie wjazdowym do Nowego Dworu!

Całość wyszła 5 godzin. Postojów z 20min. Liczyłem na 4.30 (avg 34).. czyli bezsensownie straciłem 30 minut przez atak wirusów..

Potem tylko meta, "dekoracja". Spotkałem Grzegorza, dojechał z "moją" ekipą z początku.. po 4.10 (czy jakoś tak)
Krupnika nie cierpię, piwo dla żony zdobyłem (Grzegorz oddał mi swój żeton.. nie wiadomo czemu zamienili kolory i to mnie uratowało :) ). Dokładniej to miałem butelkę piwa, bo ta na parkingu wpadła na pomysł, żeby eksplodować (na szczęście stała sobie w pewnej odległości, nie w bagażniku). Przebrany i spakowany na auto pojechałem z siostrą na wielkie żarcie :) Coś w końcu po maratonie się należy?

Wnioski?
Mam mocne postanowienie, nigdy więcej nie jeździć rowerem jak jestem zaziębiony "w trzy d.". Po prostu nie ma to sensu.

Punkty na Żuławach są najgorsze ze wszystkich imprez RoverOver. Dość rzadko, słaby asortyment (Starogard: banany, kanapki, drożdżówki i woda; Piekło: pierniczki i woda; Miłoradz: zdecydowanie najlepszy punkt; Dworek: dobre rokowania, ale kolejka do kanapek straszna; Jantar: ciasteczka, ale przydałyby się jakieś płyny inne niż kawa i herbata).

Nawierzchnia w sporej części dobra albo bardzo dobra. Bez wiatru da się jechać 40. Górki Malbork-Sztum trochę zwalniają, ale jest to bardzo krótki odcinek (chyba z 4 wzniesienia 4-5%). Odcinek za Lubieszewem słaby, odcinek Sztum-Miłoradz bardzo słaby albo i tragicznie słaby..

Następnym razem będę musiał pojechać "sportowo". Muszę się zmieścić w 4h (avg 35)! Grzegorz? A może ktoś jeszcze?