Witajcie, jestem po "przywitalcu", tak więc przechodzę do sedna sprawy. Kupiłem trajkę samoróbkę, oczywiście będąc świadomym jej niedoskonałości. Nie traktuję jej jako mojej docelowej konstrukcji, bardziej na złapanie bakcyla i później ewentualny dawca części do innej ramy. Starałem się uchwycić na zdjęciach jak najwięcej:
Pierwsze co zrobiłem to poprawiłem pozycję siodełka pod siebie: tyłek jakies 5-8cm do przodu, plecki oparte na tej samej belce, przez co nogi mi się już nie prostują i pozycja jest trochę bardziej leżąca względem tego co było.
Następne, co woła o pomstę do nieba to napęd. O ile klamkomanetki ujdą, o tyle przerzutki i rolka chałasuje tak, że nie da rady przemknąć drogą niezauważonym

I tu pojawia się ważne pytanie, czy zostawić przekładnię tak jak jest pośrodku czy zupełnie ją zlikwidować, dać jeden długi łańcuch + rolki i przerzutkę bezpośrednio na blatach przy korbie? Co byłoby lepszym pomysłem, gdzie i jakie rolki i/lub napinacze zastosować?
Kolejnym krokiem byłoby dorobienie hamulców na przód gdyż w planach jest elektryfikacja i pojedyncza Vka na tyle może nie wyrobić. Myślicie że jakoś da radę dospawać przy tych zwrotnicach mocowania pod zaciski hamulca tarczowego (plus oczywiście wymiana piast na takie pod tarcze) czy lepiej pójść w przeplecenie kółek na piasty z hamulcami bębnowymi? Bo zakładam że pierwsza opcja będzie ekonomiczniejsza, druga pewnie prostsza. A może jakkolwiek szczękowe jakoś sprytnie zamontowane?
Wątek ten będę kontynuował gdy będą pojawiały się kolejne pytania, a zapewne będą

tak więc z góry dziękuję za wszelakie rady
