Ja przeżyłem właśnie pierwszy opierdziel
Nie zaproponowałem czy chce jechać na Zlot. Po tym jak cały czas mi powtarzała że nie chce jechać... a i tak musiałem spytać...
Też byłbym zaskoczony w takiej sytuacji, czy nawet zdumiony.
Wydaje mi się jednak, że samo jej myślenie jest jak najbardziej spójne, tylko jej przekaz jest szyfrowany.
1) "autoanaliza"

Gdybym miał kobietę, nie chciałoby mi się nigdzie ruszać bez niej - myślę, że samo doświadczanie tej duszy postawiłbym na pierwszym miejscu; czyli np. wszystkiemu, co daje wycieczka rowerowa, dopiero jej obecność nadawałaby sens; samemu nie potrafiłbym się cieszyć np. z krajobrazu, mając świadomość, że tej kobiety nie ma ze mną i nie cieszy się razem ze mną. Najpewniej myślami krążyłbym wokół faktu, że nie mogę teraz od czasu do czasau przytulić jej serca i poczuć przez to jej wrażliwości i tego, co wywołuje w niej takie przytulenie (tj. intuicyjnie wyczuć całokształtu doznań doświadczanych przez kobietę, kiedy jest przytulona) i dać przy tym poczucie, że ma się pełną świadomość wszystkich głębszych konsekwencji przytulenia.
2) próba zrozumienia kobiety (bez pomocy środków odurzających)
Postawiłbym śmiałą tezę, że te pierwsze odmowy wspólnego wyjazdu na Zlot nie oznaczały odmowy wspólnego wyjazdu na Zlot. Taka wrażliwa Istota mogła założyć, że wspólne spędzanie z nią wolnego czasu przedkłada się nad wycieczkę z kolegami i znajomymi (bo sama dając szczególnie głęboką przyjaźń/uczucie, przedkłada to wspólne spędzanie czasu i milcząco zakłada, że się to odwzajemnia w identyczny sposób). Wówczas brak jej zgody na jej udział w takim zlocie, z jej punktu widzenia mógł być w istocie dezaprobatą dla wspólnego spędzania czasu w ten sposób (np. mogłaby być przekonana, że jazda rowerami w grupie będzie nudna lub/i krępująca). Wtedy ta ostra reakcja na późniejszy brak propozycji wspólnego udziału w Zlocie byłaby wyrzutem: "czumu nie dałeś mi do podpisania aktu kapitulacji co do miejsca wspólnego spędzania czasu przez te dwa dni?". Oczywiście, "wręczenie jej takiego aktu kapitulacji do podpisania" też by się spotkało z ostrą reakcją (dla kolejnego podkreślenia, że się wymusiło na niej sposób spędzania wolnego czasu przez kilka czy kilkanaście godzin, które będą za pół roku), ale to byłoby i tak lepsze rozwiązanie, bo jednak się daje do zrozumienia, że się chce spędzać czas z tą Istotą, skoro już się ją oswoiło (używając określenia Exuperego, francuskiego filozofa, mówiącego o odpowiedzialności za uczucia, które się wzbudziło w drugiej osobie).
3) spojrzenie na problem z wyższej perspektywy:
Pewien dłuższy czas temu, jeden ze starszych pilotów szybowcowych w Suwałkach mówił najmłodszym pilotom, żeby brać kobietę latającą. Przywoływał przy tym, ile problemów powoduje nie-latająca kobieta w domu, kiedy się na całą niedzielę wybędzie na lotnisko. Niekończące się zrzędzenie - zapewne coś szczególnie toksycznego.
Myślę, że on podał jedyne istniejące rozwiązanie problemu: trzeba znaleźć kobietę, która poza urodą
a) ma na tyle głęboką osobowość, że spędzanie całego urlopu na lotnisku i w powietrzu będzie dla niej najlepszą rzeczą, na jaką można ten czas poświęcić (spotkać ładną pilotkę szybowcową i docenić okazję na czas, to jest pewnie jak wygrana w totolotka)
b) przy tej mocnej, głębokiej osobowości, jest łagodną, pełną empatii i stabilną emocjonalnie (czyli dojrzałą) kobietą - zdaję sobie sprawę, że jest to rzadkość;
Tu chodzi o to, że kobieta spełniająca jednocześnie punkty (a) i (b) jest taką rzadkością, jak "szansa wygranej w totolotka do kwadratu" - to jest prawdziwa księżniczka! Takie kobiety istnieją - jestem głęboko o tym przekonany.
Wracając na ziemię, sam nie wiedziałbym tak naprawdę, jak żyć ze zwykłą kobietą (stosującą agresję psychiczną, robiącą fochy i mającą "humory"). Jeszcze pozostają dzieci, które zawsze są na pierwszym miejscu - jak zrobić, żeby z nimi razem spędzać czas i żeby nie czuły się przy tym znudzone?...