Autor Wątek: BBT 2016  (Przeczytany 36468 razy)

hansglopke

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 2308
  • Zduńska Wola
Odp: BBT 2016
« Odpowiedź #45 dnia: Sierpnia 24, 2016, 10:18:18 pm »
Byłem, widziałem, dojechałem.
Dojechałem chyba za wcześnie bo nic mnie nie rozbolało. Prawy achilles, nadwyrężony dwa tygodnie temu w Kórniku przestał boleć całkowicie na przedostatnim punkcie., czyli górki bezboleśnie (pomogło cofanie suportu w Toruni i w Iłży.
Wystartowali mnie w ostatniej grupie. Do pierwszego punktu jechałem ostatni.
Piła nie tylko na wieżowcu witała Jeleniem. Punkt z jedzeniem na nocną jazdę zamknęli jak bylišmy równo na dwusetnym kilometrze. Od Torunia jest mi łatwiej, bo znam trasę, mniejszy ruch na na DK10.
Przed Włocławkiem, mimo wypitej kawy lekko wcześniej, 5-10 min zasypim na przystanku. Pomaga. Na kolejnym  PK, Dąb Polski, drugi już schaboszczak na trasie i miejsce do spania. Mięso jakoś wmuszam i nici ze spania.  Ma padać i im więcej w suchym, tym lepiej. Deszcz dopada mnie na......504km. Od tej pory pogoda jak w Szkicji. Leje, pada, mży, przejaśnia się. Przejaśnienia nie oznaczają, że nie pada. Kawałek dalej ok. 520km wiatr i drzewo zrywają linię. Objazd, te sprawy, my przez kartoflisko. Przestał działać licznik. Mam tylko godzinę i termometr.
Punkt w Żyrardowie serwuje makaron z męsem mielonym. Ponoć wcześniej było tam 30 stopni. Rewolucje żołądkowe ma puźniej 3/4 zawodników. Mnie ominęło.
Do Iłży docieram ledwo, ledwo, padam ze zmęczenia. Jest tam drugi przepak i punkt noclegowy. Udaje się w pokoju a nia na korytarzu znaleźć miejsce. Dwie i pół godziny snu i w drogę. Jest ok. 3:30  rano. 
Majdan Królewski. Wiadomość o zatruciu potwierdza się. Zasypuję potencjalną bakterjozę węglem i w drogę.
Ustrzyki Dolne. Ostatni punkt. Teraz wiem, że dam radę. Grupa, która stertuje przede mną ostatni odcinek 53km pokonujw godzinę szybciej. Jadę swoim, poziomym,  tempem, tak samo jak dotychczas. Nikogo nie gonię i z nikim się nie wlokę. Mgła, ciemno mżawka, ulewa i trochę przejaśnienia. Dzięki kilometrówce na asfalcie wiem ile mi zostało. Meta i już.

Dzięki wszystkiem za wsparcie.
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 25, 2016, 05:54:09 am wysłana przez hansglopke »
"Tak to już jest, że najszybciej zwraca na siebie uwagę idiota." - CK Dezerterzy

"Na pionowcu boli tyłek, plecy i w ogóle wykańczająca i niewygodna pozycja jest..." - Mototramp


storm

  • Gość
Odp: BBT 2016
« Odpowiedź #46 dnia: Sierpnia 24, 2016, 11:31:38 pm »
@hansglopke - super :D
Ale o co chodzi z tym spaniem w Iłży? Spałeś w pokoju czy na korytarzu? Z tego co widziałem to tam jednocześnie ze 30-40 rowerzystów spędzało po kilka godzin?
Jak ze średnią, jaka prędkość przelotowa na różnych odcinkach trasy?
Jak sobie poradziłeś z ostatnim podjazdem między Ustrzykami Dolnymi a Górnymi? Jakie przełożenie, jaka prędkość?

I jak powrót? Do Rzeszowa rowerkiem i pociąg czy jak?

hansglopke

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 2308
  • Zduńska Wola
Odp: BBT 2016
« Odpowiedź #47 dnia: Sierpnia 25, 2016, 06:28:51 am »
Jakie średnie, jakie przelotowe? Po tym jak został mi tylko zegarek piłem łyka co 15min, zamiast co 5km i jadłem co dwie godziny.
Powrót. Udało mi się skożystać z uprzejmości Maćka, którego osobiście poznałem w Świnoujściu - mieliśmy razem pokój. Dowiózł mnie do Katowic swoim kamperem, który czekał na niego w Ustrzykach. Dalej pociągiem do Częstochowy, 50km na kołach i reszte w samochodzie małżonki własnej.
Zajechane klocki okazały się nie tak zajechane jak myślałem, sakwy nie tak ciężkie jak przypuszczałem. Spokojnie te stówkę z miasta pielgrzymek mogłem zrobić na kołach.
"Tak to już jest, że najszybciej zwraca na siebie uwagę idiota." - CK Dezerterzy

"Na pionowcu boli tyłek, plecy i w ogóle wykańczająca i niewygodna pozycja jest..." - Mototramp


storm

  • Gość
Odp: BBT 2016
« Odpowiedź #48 dnia: Sierpnia 25, 2016, 09:39:59 am »
Ok, ale zanim rozwalił się licnzik to jakie prędkości miałeś? Pytam, bo na monitoringu niestety nie były one podane, a jestem ciekaw jak dysponowałeś siłami na tkaim dystansie.
No i nie odpowiedziałeś na pytanie jak jechałeś te podjazdy między Ustrzykami? Mocno się musiałeś redukować?

gajowy

  • wyczynowiec na poziomie
  • ****
  • Wiadomości: 458
  • byle dalej i dalej
Odp: BBT 2016
« Odpowiedź #49 dnia: Sierpnia 25, 2016, 01:17:45 pm »
Storm z monitoringu można było wyliczyć średnie prędkości ponieważ miałeś podane czas i dystans. Na podstawie tych danych mogłeś kontrolować prędkości na poszczególnych punktach kontrolnych. :)

storm

  • Gość
Odp: BBT 2016
« Odpowiedź #50 dnia: Sierpnia 25, 2016, 02:18:16 pm »
1. Ale wolę spytać uczestnika, który widział swój licznik i może podać wartości jakie na nim miał.
2. Na monitoringu BBT już nic nie znajdziesz :P

gajowy

  • wyczynowiec na poziomie
  • ****
  • Wiadomości: 458
  • byle dalej i dalej
Odp: BBT 2016
« Odpowiedź #51 dnia: Sierpnia 25, 2016, 02:37:43 pm »
1. Ale wolę spytać uczestnika, który widział swój licznik i może podać wartości jakie na nim miał.
2. Na monitoringu BBT już nic nie znajdziesz :P


Twoja wola Panie ;) Fakt, najlepiej szukać u źródła. Nie będę się już wymądrzał. 8) Ja właśnie tak sobie śledziłem średnią prędkość obydwóch kolegów i podziwiałem ich kondycję. ;) Jeszcze raz GRATULUJĘ!!! :)

pajak_gdynia

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 1322
Odp: BBT 2016
« Odpowiedź #52 dnia: Sierpnia 25, 2016, 04:33:35 pm »
A i ja swoje dopiszę :)

Najpierw wyjście o 3 na pociąg. Zimno jak cholera, aż musiałem wyciągnąć polar z sakwy. Właściwie zimno i mokro. Parę godzinek w pociągu, o dziwo dość mocno zapełnionym. Dzida powieszona na haku.. o dziwo się dało! W Dąbiu miałem "planową" przesiadkę.. ale z powodu braku miejsca (pociąg był totalnie zawalony rowerami, na oko rowerami uczestników maratonu).
Następny pociąg miał być dopiero za jakieś 4 godziny, więc maraton rozpocząłem od machnięcia małej "100ki" z pełnymi bagażami. Oczywiście miałem jechać powoli, żeby się nie zmęczyć.. ale udało mi się trochę nadwyrężyć kolana.. Spoko.
Jakieś meldunki, pogadanki, start "honorowy", wizyty w restauracjach (oczywiście po korek, bo trzeba mieć zapasy na jutro). Dzień udany super, może trochę zbyt długi :)

W sobotę rano start. Koledzy z pokoju mieli sraczkę startową (jeden z nich był "orgiem"), więc pobudka przed 6tą. Pogaduszki, śniadanie (dokładniej dwa.. "bylejakie" kanapki i talerz pełen jajecznicy), potem się spakować i na prom. Oczywiście o mało co się nie spóźniłem, bo na prom trafiłem dokładnie jak podnosili burtę.. Ale co tam, małe zjebki, GPS i start :)

Wystartowałem w dziwnej grupie. Połowa ludzi nie operowała językiem polskim, więc się urwałem. W pierwszym lasku pozbyłem się nadmiaru kawy, znowu przegoniłem grupę.. Dojechałem do mostu, znowu pechowo, bo właśnie przede mną zamykały się szlabany (most obrotowy w Wolinie). Chciałem jeszcze na bezczela, ale opier od gostka z wieży mnie cofnął. z 15min przerwy.. Dojechali mnie znajome "koksy" i miałem dalej jechać z nimi (Elizjum, Rapsik: w najbliższym czasie dołączy do "poziomkowej" braci). Ponieważ czasami gubię się.. to oczywiście im się zgubiłem (bo kropił jakiś deszczyk i mogłem nie zauważyć, że im uciekam :) )

Potem od punktu do punktu. Czasami górki, czasami płasko. Niestety pogoda robiła się "lepsza" (na rower jednak była gorsza) i pod górki w okolicach Piły raczej zwolniłem. Znajomi znowu mnie dopadli i powlokłem się za nimi. Jednak tryb "kaszeberunda" włączył się za mocno.. i na punktach bumelowałem jak stary. Koledzy mi pojechali.

Samemu jedzie się ciut wolniej. Ale dogoniła mnie jedna grupa, jechali jak szatany (~37!), potem grupa się rozwaliła (ja zostałem w grupce pościgowej). Sił na 40-45 to już nie miałem więc odpuściłem.. jak dogoniłem bardziej doświadczoną grupkę. Z nimi jechałem też ładny kawałek, nawet twardo wychodziłem na zmiany. Basia jednak stwierdziła, że w nocy jedzie znacznie wolniej (bo słabo widzi w ciemnościach).. ale moje "koksy" też się zbierały. Pojechalimy, tempo ostre (czasami sam przeginałem), zbieraliśmy jakieś niedobitki, czasami ktoś odpadał. Grupa się porozrywała. Bez sensu. Poczekałem na "koksy" i dalej spokojnie pojechaliśmy.

Na jednym z punktów drzemka, godzinka powinna wystarczyć. Wstałem i jedziemy dalej. Chłopaki zamulali ciut, a mi się jechało całkiem dobrze, więc znowu tryb "zgubiłem się" i jechałem na spokojnie. Parę grupek wyprzedziłem, ale jechałem głównie solo (co niestety powoduje znaczny spadek prędkości) Gdzieś tam na horyzoncie pojawił mi się inny zawodnik.. wyprzedziłem go i utrzymywałem mniej więcej stały dystans.

Zaczęło się jednak robić kichowato. "50 w słońcu". Płasko, gorąco, wieje z boku. Jakoś dobiłem do Żyrardowa. Ludzie powiadają, że był tam makaron. Było tak gorąco, że startować mi się nie chciało. Wizyta w sklepie (klimatyzowanym) zajęła mi z 30min! Jedną koleżankę (Werona) uczyłem jeździć na poziomce, zabawa była przednia. Ale w sumie, nic tak nie osiągnę.. czas ruszać.

Pojechałem. Gorąco, na horyzoncie ciężkie chmury. Widok mało budujący. Chwilę padało, tak ostrzegawczo. Przerwa, więc pojechałem na stację benzynową. Dobrze się składało.. bo teren stacji zamienił się w basen. Zjadłem jakiegoś psa, wymieniłem baterie i jak trochę przestało padać to pojechałem. Nawet nie sprawdzałem pogody.. już wiedziałem co mnie czeka (ano 350km deszczu).

Przelotne opady przeszły w ciągłe, dzień w noc. Na drodze ("9"ka) tragedia, masa aut i ciągle pada. Na szczęście od Iłży ruszyłem z inną "swoją" ekipę (Keto, Śruba, Memorek, Wąski) i już jechaliśmy razem przez całą noc. Albo dokładniej do Majdanu Królewskiego w którym złapała mnie "zemsta makaronu" (albo czegokolwiek innego). Postój (posiedzenie?) na 30min i dalej pojechałem sam (oczekując kolejnych pit-stopów po lasach). W Rzeszowie (miasto bus-pasów :) ) zemsta lekko odpuściła, jednak kawa ciągle odpadała

Ponownie zaczęłem przysypiać (aż do chwili konieczności hamowania przed poboczem), lekkie ukojenie uzyskałem ze strony pewnego przystanku.. Obudziła mnie "moja" grupa. Też jechali "spokojnie" więc się dołączyłem, zawsze przyjemniej zobaczyć coś innego niż pustą drogę. Tak jakoś powolutku dotoczyliśmy się do Brzozowa: podobno najlepszego punktu. Punkt miałem zaznaczony w innym miejscu, i straciem to co chciałem urwać. Szybkie jedzonko w Kole Gospodyń Wiejskich i pogoń za uciekniętymi kolegami (którzy już bezlitośnie jechali "swoje"). Chwilami nawet nie padało.. a chwilami było tragicznie (gradobicie prosto na mokrą klatę.. bolało) Grupa się rozerwała i jeździłem "od początku do końca".

W Ustrzykach dolnych zjadłem zupę, wlałem w siebie trochę płynów.. I błąd albo nadmierna ostrożność.. zero kawy.. co odbiło mi się na ostatnim odcinku. Morfeusz uśmiechał się do mnie cały czas, pikawa nie chciała się wkręcić na obroty. Tak jechałem na 105 (tylko że BPM), bo więcej się nie dawało. Zimno, deszcz i zjazdy dokuczały potwornie. I znowu przysypianie. W jakiejś chwili rozpaczy wszedłem na przystanek.. ale od razu z niego wyszedłem bo zapomniałem co chciałem zrobić (a myślałem o chwili drzemki).

W sumie główne przebudzenie następiło, gdy skończyła mi się bateryjka w powerbanku i musiałem zmienić. Nierutynowość zdarzenia (jak zmienić baterie jak zewsząd leje się woda?) i bliskość mety (zostało mniej niż 10km) chyba spowodowały że się ciut wybudziłem.

Faktycznie po chwili dzwonek (mety :) ) Szybkie oddanie karty i maratonowego GPS'a. Zjadłem talerz grochówki i chciałem pójść na nocleg.. A tu ci niespodzianka: moich rzeczy nie było w bazie (ani przepaka ani głównego wora). Wszystko co mam.. to to co na mnie (dla ułatwienia mokre jak ściery do podłogi). Zrezygnowany poszedłem na nocleg i umarłem.

Koło godziny 21 poszedłem po swoje rzeczy (bo chłopaki obudzili mnie z informacją, że przepaki już przyjechały). Na pociąg bym nie zdążył dojechać (do pokonania 100km i 5h jazdy..), więc olewka, pojadę rano. Info do Hans'a gdzie szukać noclegu i chwila nieobecności duchowej nastąpiła..

Rano kolega zrobił trochę rabanu (zapraszając obecnie leżącą na podłodze koleżankę do swojego łóżka tekstem "No Jelona, wskakuj mi tu do łóżka", co spowodowało sporą dawkę śmiechu), wszyscy jakoś się przebudzili. Powoli przemieściliśmy się "Pod Caryńską", bo wywalali nas z noclegu. Nie ma wyjścia trzeba wracać. Nagadaliśmy sobie człowieka z busem, ale miał być dopiero wieczorem.. prawie przypadkiem zagadaliśmy do kierowcy "PKS"a (Arriva) i ten z braku pasażerów zabrał nas.

Podróż trwała w nieskończoność.. w Rzeszowie byliśmy na styk z pociągiem do Świnoujścia (nim wracać miał Yoshko). Ze względu na wczesną porę, poszliśmy na szamanie (po małej sesji podziwiania Giga-Vaginy i innej masy lokali pod czerwoną latarnią). Jeden z napotkanych rowerzystów skierował nas na pizze do "Groty". 2 pizze na 4 rowerzystów wystarczyły do zapełnienia brzuchów (a nawet coś zostało). Ubaw mieliśmy dodatkowo przedni.. przy stoliku obok siedziała panienka z dwoma gostkami, ich rozmowy były tak brutalnie prymitywne, że aż śmieszne. Jak się dosiadł kolejny gostek, to już w ogóle otwarcie się ryliśmy. A powiadają, że głupich nie sieją..

Nawet nie byłem świadom, że ludzie myślą, że.. wracam na kołach do Świnoujścia (po obu forach chodziły takie pogłoski). Chociaż w sumie.. gdyby żona nie wysyłała "tęsknych" SMSów, to pewnie bym pojechał.. Kodycyjnie nie widziałem większych przeciwskazań, a ciuchy w trasie by mi szybko wyschły. No.. start do przyjemnych by nie należał. Ale sprostowałem sytuację przy pomocy paru SMSów i kontynuowałem powrót do domu.

Z pełnym brzuchem na stację.. Jeszcze zwiedziłem okoliczne geo-cache (niestety tylko 3/5 znalezionych), jednak czas "do pociągu" się zbliżał. Szybko się załadowałem (otrzymując prywatny przedział rowerowy.. w postaci "normalnego" przedziału z fotelami), nawet podarowałem ekipie która spała na moim miejscu. W Warszawie dołączyły jeszcze dwóch rowerzystów (wracali z Gruzji), ci byli już w ogóle zszokowani "przedziałem". Ale załadowali się i pojechali.

Po przesiadce na luksusowy IC (znowu Dzida zmieściła się na wieszaku, kolej rozwija się w dobrą stronę) półprzytomny dojechałem do domu.

W sumie maraton fajny. Dupy nie urwał, ale blisko było ;) Liczyłem na lepszy czas (myślałem o 50h), ale pogoda wszystko popsuła. Z maratonu przywiozłem zdrętwiały opuszek grubego palca w lewej ręce i sakwy pełne przemoczonych ciuchów.

To co następne?

pajak_gdynia

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 1322
Odp: BBT 2016
« Odpowiedź #53 dnia: Sierpnia 25, 2016, 04:35:36 pm »
A w kwestii średnich itd, itp.
Czy na forum można jakoś wrzucić ślady GPX? Czy trzeba korzystać z drive albo innego serwisu tego typu?

ps. Licznik mi się skasował po 48h. Średnich więc z licznika nie podam :P
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 25, 2016, 04:37:23 pm wysłana przez pajak_gdynia »

hansglopke

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 2308
  • Zduńska Wola
Odp: BBT 2016
« Odpowiedź #54 dnia: Sierpnia 25, 2016, 04:52:03 pm »
Żadnego śledzenia prędkości nie robiłem. Jak było lżej, to jechałem szybciej, jak ciężej, to wolniej. Nie przeciążałem się.
Teraz liczni wskazuje, że po 527km średnia jest 24.
Takiej trasy nie jedzie się na średnią, czy prędkość przelotową. Tu szybciej do mety docierają ci, którzy są odporni na pogodę, brak snu i zachowanie własnego organizmu. Tu trzeba rozważnie jechać a wynik przyjdzie sam.
Kilka osób  wiozło rzeczy na zmianę w przemokniętych sakwach, ktoś miał dokładną rozpiskę trasy nie zabezpieczoną na wypadek ulewy, ktoś rzeczy przeciwdeszczowe zostawił w przepaku i 150km jechał w deszczu. Same przepaki były mokre, bo nie zostały zabezpieczone przed deszczem, czy wilgocią przez organizatora. Brakowało jedzenia na punktach dla ostatnich zawodników. Na pierwszych dwóch punktach posilałem się gruszkami wszaśniej zbieranymi w rowie, trzeci punkt był zamknięty. Dopiero jak zacząłem wyprzedzać ludzi to widziałem lepsze zaopatrzenie. Banany, arbuzy, izotoniki napoje "dające moc". Z takimi przeciwnościami się walczy a nie z przełożeniami i prędkością przelotową.
Ostatni odcinek nie pchałem, więc nie było tak ciężko jak na Maratonach Podróżnika.  Ostatnie 53km zajęło mi 3 godziny.
"Tak to już jest, że najszybciej zwraca na siebie uwagę idiota." - CK Dezerterzy

"Na pionowcu boli tyłek, plecy i w ogóle wykańczająca i niewygodna pozycja jest..." - Mototramp


Yin

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 4079
Odp: BBT 2016
« Odpowiedź #55 dnia: Sierpnia 25, 2016, 11:54:51 pm »
Gratulacje, pozazdrościć startu :)

pajak_gdynia

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 1322
Odp: BBT 2016
« Odpowiedź #56 dnia: Sierpnia 26, 2016, 06:41:24 am »
Takiej trasy nie jedzie się na średnią, czy prędkość przelotową. Tu szybciej do mety docierają ci, którzy są odporni na pogodę, brak snu i zachowanie własnego organizmu. Tu trzeba rozważnie jechać a wynik przyjdzie sam.
Powiedziałbym, że ciut racji w tym jest.
Wynik przy bardzo "rozsądnej jeździe" będzie rozsądny, znaczy się w okolicy 45 godzin. Tylko do peletonu pozostaje jeszcze z 10 godzin. W tej części peletonu zaczynają rolę grać waty. Najlepiej dużo watów.
Przykładowo.. Ja na dłuższej trasie jadę na około 170W, podczas gdy Tomek Niepokój jest w stanie "wycisnąć" 370. Zgrubnie licząc jego prędkość może być o jakieś 40% wyższa! Pyk, potrzeba mniej snu, pyk, pogoda mniej upierdliwa. Z ograniczaniem postojów na punktach i jest wynik.

Ale cieszmy się, byłem widoczny jako uczestnik maratonu. Jest spora szansa na nową "brać" :)

hansglopke

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 2308
  • Zduńska Wola
Odp: BBT 2016
« Odpowiedź #57 dnia: Sierpnia 27, 2016, 06:52:19 pm »
Zakończyłem już karierę :)

Pewnie gdyby nie Twój start 4 lata temu mnie na macie by nie było. Kilka osób w Świnoujsciu pamiętało, że już ktoś startował na poziomce.
Dwa lata temu miałem szanse, kwalifikacja, na start w BBT. Jednak dopiero doświadczenie zdobyte w tamtym, i w tym roku zaowocowało, że całkiem przyjemnie mi się jechało.

Duuużo łatwiej jedzie się z ludźmi, których się zna. Czasem oni pomogą, a czasem samemu można "bezdomnych" przygarnąć na nocleg.
"Tak to już jest, że najszybciej zwraca na siebie uwagę idiota." - CK Dezerterzy

"Na pionowcu boli tyłek, plecy i w ogóle wykańczająca i niewygodna pozycja jest..." - Mototramp


długi

  • kolarz na poziomie
  • ***
  • Wiadomości: 86
Odp: BBT 2016
« Odpowiedź #58 dnia: Sierpnia 30, 2016, 03:08:03 pm »
Gratuluję panowie przejechania takiego pięknego dystansu.

nahtah

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 519
  • Obieżyświat w poziomie
Odp: BBT 2016
« Odpowiedź #59 dnia: Września 01, 2016, 04:34:41 pm »
Panowie! Szacun, jesteście mocni. Podziwiam, zazdroszczę i gratuluję!:)
ŻYCIE jest jak jazda NA ROWERZE aby utrzymać równowagę MUSISZ się poruszać naprzód.......Albert Einstein
https://www.bikestats.pl/rowerzysta/nahtah