Brevet przejechałem w 8h18min, jakoś przeżyłem. Trasa była w miarę płaska, co prawda przed Płońskiem zaczęły się wredne podjazdy pod wiatr, oraz dodatkowe kilka podjazdów z bocznym wiatrem na ostatnich ~30km, ale dalej bardziej płasko niż w Białymstoku, dało się jechać. Trochę się pultałem - nadrobiłem łącznie 5km - raz nie do końca zrozumiałem (zrozumieliśmy bo było nas kilku) "Cue sheet" i pojechałem (pojechaliśmy) o jedno skrzyżowanie za daleko, czyli dłuższą drogą a raz nie przeczytałem "Cue sheet" i pojechałem 500m na pałę i musiałem wracać. Pierwsze 96km szło dobrze, ze średnią licznikową 30.2km/h, potem zaczęła średnia spadać, ostatnie ~50km to była walka o przetrwanie
Żartuję, ciągnąłem 25km/h max, więc zrobiłem przerwę ~5min i pociągnąłem 20km sprawnie, potem znowu 5km zdychałem to zrobiłem kolejną przerwę i znowu 20km dobrze a potem bliskość mety mnie zmobilizowała. Piłem Isostara, zjadłem 4 banany, 4 musy owocowe z Auchan (zabrałem Potworom), kilka kabanosów, parę garści suszonej papai i kanapkę ale ledwo. W ogóle nie miałem siły jeść batonów. Na mecie banan i kanapka. Głównie podklejałem się do małych grupek, ale na podjazdach odpadałem, natomiast jak mocniej zawiało, to oni odpadali. Zdarzało mi się za bardzo odpaść lub odsadzić grupkę to jechałem sam. Na punktach kontrolnych popasałem krótko -kilka minut, tylko w połowie było ~10minut na kanapkę, banana i uzupełnienie Isostara w worku.
Pogoda była fajna, przyjemne ciepełko, ale nie za gorąco. Wiatr - nie był jakiś silny ale wystarczający, żeby wkurwiać jak wiał w twarz.
Organizacja - Super.
