No właśnie kultura. To główny problem. Jeżdżę zarówno ulicą, ddr i chodnikiem i przez wiele lat, nie przydarzyła mi się żadna kolizja.
Wiadomo, że najszybciej i płynniej można przemieszczać się ulicą, jednak często można się zabić przez dziury, studzienki, etc.
Jest też naprawdę wiele miejsc, gdzie jest po prostu niebezpiecznie. W Poznaniu stoi już kilka białych rowerów - to takie pomniki - nagrobki.
Zderzenie rowerzysty około 100 kg, z samochodem około 1500 kg, niezależnie od prędkości jest raczej zdarzeniem ostatecznym dla rowerzysty.
Zderzenie rowerzysty z pieszym także nie jest przyjemne, lecz daje dużżżoooo więcej szans jednemu i drugiemu.
A jak trzezba jeździć po ddr, a w szczególności po chodnikach? To chyba oczywiste: wooooooolno i oczy na około głowy. Naprawdę się da.
