Makenzen, to u mnie było podobnie...
Choć sytuacja nie zdarzyła się w Boże Ciało, a w przeddzień, pojechałem załatwiać sprawy do Chełma, a umawiając się na spotkanie z naszym kolegą janxx, przystanąłem przy jednej z Biedronek wraz z kolegą ze studiów.
Zrobiliśmy zakupy, wyszliśmy na dwór, aby swobodnie pogadać. Nie minęło 10 minut, wychodzi koleś wraz żonką i chyba dwoma bachorami. Sam facet niczego sobie, podszedł zapytał się czyj to rower (a siedziałem spokojnie na bagażniku...) i takie tam, a tu nagle i niespodziewanie wbija na fotelik z zamiarem 'się_przejechania'.
Żebyście widzieli ten zapał na jego twarzy. Sam rower przystosowany jest dla osób o wzroście +170 cm, a nadmienię, że cygan nie miał nawet 165... Zauważywszy to, od razu wiedziałem, że nic z tego nie będzie, a on mimo wszystko wmawiał mi, że on da radę... W końcu z kolegą daliśmy mu do zrozumienia, że nic z tego i żeby spieprzał z fotela. Pogapił się jeszcze trochę i poszedł się szwędać gdzieś indziej.
Po tej całej sytuacji zauważyłem, że nie wyciągałem z gniazda licznika rowerowego. Na całe szczęście, po całej cygańskiej zabawie - pozostał na miejscu.
Tak, jak wspominałaś... Trzeba na nich uważać, bo to ludzie bardzo pewni siebie, a w sytuacjach zagrażających ich bezpieczeństwa potrafią sprytnie grać 'pokrzywdzonych przez los' i co to nie oni w życiu nie przeszli...