Problemem dla odbiornika GPS jest nie tyle ustalenie bieżącej pozycji w trakcie pracy, co pierwsze "logowanie/ustalenie pozycji" później już sobie dają radę. Również przy pierwszym logowaniu (szukaniu sygnału) GPS pobiera najwięcej energii. Wystarczy przejrzeć jakiekolwiek forum poświęcone nawigacji w dziale testy. Ludzie często piszą, że nie opłaca się jej wyłączać, bo to co zaoszczędzamy przez wyłączenie, tracimą na pierwszym szukaniu sygnału.
Napisałem powyżej, że
TrekBuddy nie ma rutowania drogi i to jest prawda, ale przypomniałem sobie właśnie, że ma nawigowanie do punktu, a z tych punktów można utworzyć własną trasę. Ale tak jak już wspomniano. To rozrywka dla tych, co lubią zabawę z GPS.
W mojej ocenie, tak naprawdę dobra nawigacja to taka, która daje możliwość zakupu/ściągnięcia możliwie największej ilości map.
Mapy google w turystyce to straszna kicha. Oczywiście można z nich korzystać, jeśli poruszamy się szosami, po miastach, ale jeśli zbaczamy na typowo turystyczne szlaki, to do tego celu jest już wiele lepszych opracowań - czasem darmowych i udostępnianych w ramach promocji regionu.
Padło pytanie o nawigacje samochodową. Otóż zdecydowana większość tych urządzeń po prosu nie daje możliwości wczytania map topograficznych, lub ilość takich opracowań jest bardzo skromna.
Po prosu, nawigacja samochodowa... jest samochodowa i pod tym kątem robi się mapy.
@ paaj
Myślę, że to co pisał storm o smartfonie, będzie do ciebie najlepszym rozwiązaniem, a przed wszystkim budżetowym.
Kupowanie odbiornika GPS na jednorazowy wypad, byłby dość szalonym pomysłem.
Jeśli natomiast rozwiązanie storma nadal będzie zbyt drogie, można pomyśleć o starszym telefonie z GPS (ważne żeby był to GPS, a nie wspomniany AGPS) który pokaże jedynie pozycja w cyferkach, a tą określisz sobie na papierowej mapie "Zgodniej z GPS" - takie mapy widziałem w cenach od 7zł do 25zł -
przykład