He He.
Kiedyś pracowałem w firmie, gdzie chłopaki wozili na pace zapasową skrzynie biegów od Żuka (!). A raz byłem świadkiem, jak ją na placyku w Ursusie (obecnie dzielnica WAW) wymieniali, więc faktycznie im się przydawała, jak mnóstwo innych części, które wozili.
Żuk po prostu notorycznie się psuł i nie było dnia, żeby coś nie pękło, nie odpadło, czy się nie urwało.
Wożę
Dwie dętki (20 i 26) lub jedną 20
W razie draki, można spotkać kogoś, kto ma dętkę w rozmiarze 26, natomiast z 20 niema szans, a kapcie jednak łapie częściej niż raffi.
Na dłuższą wyprawę, zabrał bym też łatki, na wypadek, gdybym jednak musiał ich użyć w środku niczego. W mieście wole kupi nową dętkę.
Łyżki, odkąd jeżdżę poziomką, bo w góralu oponę zakładam i ściągam gołą ręką. Na początku robiłem tak jak raffi, czyli używałem tego co pod ręką, ale nie każdą oponę i nie na każdą obręcz, da się łatwo założyć, o czym przekonałem się już wielokrotnie, pomagając innym na trasie, którzy nie mogli poradzić sobie z własnym rowerem.
Łyżki są lekkie, tanie i o wiele wygodniejsze w użyciu, od elementów zastępczych, co oczywiście nie zmienia faktu, że bez nich też się da.
Pompkę, mam dwa różne wentyle, więc niezależnie w którym kole złapie kapcia, pompka pasuje od obu.
Scyzoryk z ampulami i śrubokrętem.
Nie mam skuwacza - zastanawiam się i chyba kupię, ale wozić na co dzień nie będę.
Nie woże płaskich kluczy i kombinerek, większość rzeczy w moim rowerze odkręcam w/w scyzorykiem, awarii która wymagała by płaskich kluczy, na trasie raczej nie usunę.
A wszystko jeździ luźno w torbie/sakwie na bagażniku, bez dodatkowych saszetek, pojemników, czy worków.