Sporo zamętu wywołał swojego czasu ten test zderzenia bocznego roweru z dzieckiem w foteliku z samochodem, bo o ile początek można uznać za prawdopodobny, to przejechanie kilkudziesięciu metrów i uderzenie samochodem w mur już trochę mniej, przeważnie jednak kierowcy hamują, jak się zorientują, że coś w nich w tyłu uderzy. Ja się spotkałem z przypadkiem, gdzie kierowca chwilę przed uderzeniem wrzucił na wsteczny w takiej sytuacji, dzięki czemu być może nie został wepchnięty przez przejście na skrzyżowanie:
http://polskanarowery.sport.pl/msrowery/1,105126,8135727,Samochod_kontra_rowerzysta___jak_wygrac_nierowna_walke.htmlNa ponad 1400 km przejechanych z Anią w przyczepce sytuacje, które uznałem za niebezpieczne, choć je raczej należałoby zakwalifikować jako głupie, pamiętam 2:
W pierwszej z nich kierowca samochodu osobowego (z rybką na tylnej klapie) na ul. Królewskiej w Jabłonnie (ograniczenie prędkości do 30 km/h, progi zwalniające, ulica jednokierunkowa) jechał tuż za przyczepką i trąbił, bo nie miał miejsca, żeby wyprzedzić na wąskim odcinku tej ulicy.
Drugi przypadek, to rondo o 2 pasach ruchu na skrzyżowaniu Piłsudskiego z Sowińskiego w Legionowie, gdzie na wewnętrznym pasie kierowca BMW ćwiczył drifty, przy czym poruszał się na tyle wolno, że normalnie jadący po tym rondzie samochód porusza się szybciej.
Rowerzyści (nie tylko Ci z przyczepkami) mają problem, że są wyprzedzani gdzie się tylko da - jakby podwójna ciągła, także ta przed przejściem dla pieszych nie obowiązywała przy wyprzedzaniu rowerzysty.
Co do dróg dla rowerów, to te ekierkowe, które są trudno przejezdne rowerem bez przyczepki, to z przyczepką często są nie do pokonania, np. przez zbyt blisko siebie ustawione słupki. Na przejazdach rowerowych (przynajmniej w Warszawie i okolicach należy dodać plagę zielonych strzałek, z których kierowcy korzystając nie zatrzymują się przed sygnalizatorem. Skrajne przypadki, to azyle na przejazdach rowerowych, gdzie rower z przyczepką się nie mieści - w wersji hard z sygnalizacją świetlną, którą pokonuje się na 2 razy, a w czasie oczekiwania na zielone światło trzeba wymyślić, na którą stronę azylu lepiej wystawać - w takich miejscach lepiej przejeżdżać jezdnią, bo sygnalizacja dla samochodów jest ustawiona tak, że przejeżdża się na 1 raz całe skrzyżowanie.
Z pozytywnych przykładów, to jak któregoś dnia jechałem na pionie Kasi z przyczepką z Legionowa do Raffiego przez Tarchomin z fotelikiem do laminowania podczas ulewy, to kierowcy jadący w przeciwnym kierunku zatrzymywali się, aby nas nie ochlapać, a Ci jadący w tym samym kierunku w ogóle nie wyprzedzali ani nawet nie trąbili, tylko po prostu dostosowywali się do sytuacji panującej na drodze - wtedy ruch był niewielki, bo to jakaś sobota chyba była, ale i tak byłem bardzo pozytywnie zaskoczony
