Wybrałem się niedawno na wieczorną małą rundkę , taką około 12 km , w jedną stronę było lekko pod wiatr
i nie wiadomo kiedy wyprzedził mnie kolaż, nie to żeby jakoś z zawrotną prędkością ale jednak ,ja już szybciej jechać nie dałem rady . Porażka.
Nie narzekaj - w poprzednią sobotę prowadziłem ekipę przełajami - tuż przed startem urwał mi się pedał w kozie ( skrzypiał od roku aż w końcu odpadł

) na szybko wskoczyłem na poziomego od kolegi - wzrost i wszystko inne podobne przełożenia też spoko - górka nie była dla mnie aż tak deprymująca że jako jedyny zostaje w tyle - niestety resztę trasy oglądałem plecy mojego Kochania co śmigała na poziomie

A wieczorem byłem jak z krzyża zdjęty :/