w pełni rozumiem Twoje obawy, miałem podobne. Z10 jest bardzo specyficznym kołem, ponoć niezbyt odpornym na dziury w drodze, polecam coś z większym kołem 20x3 lub 22x3 i dużą baterią, są stabilniejsze, amortyzacja też pomaga. Ogólnie polecam mocniejsze koła nie po to żeby się ścigać, ale właśnie ze względu na bezpieczeństwo. Im większa bateria tym trudniej ją przeciążyć. Weżmy 2 modele - jeden ma Vmax 55km/h drugi 30km/h. Jadąc 28km/h albo pod górkę ten drugi będzie ledwo zipał (co nie służy elektronice), a ten pierwszy pracował lekko, z połową mocy. Sprzęt jest wtedy mniej obciążony i ryzyko awarii o mniejsze.
Oglądałem i analizowałem bardzo wiele wypadków, mało tego - bardzo polecam oglądanie wypadków np. motocyklowych, to bardzo rozwija wyobraźnię drogową. Ale większość obaw do do kół jest przesadzona, 5tys.km na monocyklu i ani razu nie miałem przewrotki. Ani Razu. Na motorach mam przejechane 150tys. km, autem z pół miliona km. i jakoś też nigdy nie miałem żadnej stłuczki, przewrotki. Cud? Nie, wystarczy..... myśleć co się robi - tak samo jak w przypadku każdego pojazdu.
Wywrotki mają głównie ludzie, którzy próbują się popisywać i bezmyślni ryzykanci. Sami proszą się o wypadek.
Widziałem typków którzy godzinę po tym jak nauczyli się podstaw jazdy już zabierali się do testowania ile maksymalnie da się wycisnąć ze sprzętu...
Każdy monocykl ma wbudowane zabezpieczenie przed przeciążeniem silnika, coś jakby hamulec. Jest to kilkustopniowy głośny alarm słyszalny z głośnika w obudowie i dodatkowo z głośnika smartfona (który na bieżąco mówi nam parametry jazdy - prędkość, dystans, poziom baterii itp.), a jeśli kierowca go ignoruje i nadal przyspiesza to odchylają się pedały do tyłu, wymuszając zatrzymanie. Ale część firm umożliwia wyłączenie blokad i alarmów, są wariaci którzy wyłączają te zabezpieczenia, próbują testować maksymalne prędkości i cisną ile tylko się da. Wywołują wtedy przeciążenie i urządzenie wyłącza się żeby uniknąć spalenia silnika.
To nie samochód należy winić za błędy kierowcy, do 99,9% wypadków dochodzi z winy kierującego, a nie sprzętu.
Była nawet o tym audycja zawierająca wywiady z riderami którzy mieli jakieś wypadki:
https://youtu.be/RTM9RuSV__g Wszyscy wskazali, że główną winę ponoszą oni sami, a nie sprzęt.
Oczywiście wielu kierowców nie lubi się przyznawać, że ma kiepskie umiejętności, jeździ zbyt ryzykownie lub nie potrafi przewidywać sytuacji na drodze - zawsze winny jest "ten drugi a nie ja", ewentualnie maszyna. Zwalanie winy na wszystko i wszystkich dookoła, tylko nie na siebie, to chyba taka nasza ludzka cecha. Wg. badań 80% polskich kierowców uważa samych siebie za wyjątkowo uzdolnionych, im młodszy kierowca i z mniejszym doświadczeniem - tym wyżej ocenia swój "wybitny" talet.