Ja tam się nie znam na medycynie ale jak kręgosłup napier..la to konsultowałbym się raczej z lekarzem o adekwatnej do schorzenia specjalizacji a nie z "wróżami i znachorami" słowem ludźmi renesansu którzy choć maja w małym paluszku konstrukcje poziomek wszelakich i znają na wylot meandry techniki rowerowej to jeśli się nie mogą pochwalić dyplomem lekarskim i specjalizacja , jedynie swymi radami udzielanymi w dobrej wierze mogą ci zaszkodzić . Szybkiego powrotu do zdrowia Ci życzę 
Moja matka całe swe dorosłe życie jako księgowa przepracowała. Do tego lubiła siedzieć i pojeść (choć zbytniej nadwagi nie miała).
Nabawiła się 2 lub 3 martwych kręgów szyjnych i jeszcze jakiegoś schorzenia w niższych partiach kręgosłupa. Żaden lekarz nie potrafił jej pomóc.
Jakiś wysłał ją do sanatorium (to było za komuny więc bezpłatnie wysyłano), gdzie ją ćwiczeniami katowano.
(Była w tedy w ok.40 ki). Po powrocie sama jeszcze przez dwa tyg. ćwiczyła i była zdrowa.
Potem lenistwo zwyciężyło i było coraz gorzej.
Gdy miała ok.60 dwa razy na nogi stawiał ją jakiś magik-kręgarz z okolic Konina.
Była tam na drzwiach zawożona, bo tylko na płasko leżąc nie wyła.
Moim dwóm kumplom także samouk Sasza kręgosłupy ratował.
Ja w wątku"gdy ci smutno idź nad stawy" pisałem, że po 40 będąc przy pomocy rąk na drugie piętro wchodziłem, albowiem kręgosłup nie działał. Sposób samowyleczenia tam opisałem.
Jako konny jeździec i kaskader amator sporo kontuzji miałem (min. ponad rok w wyniku roztrzaskania kolana na scenę - -w zesp. Śląsk śpiewając - wchodziłem ze sztywną lewą nogą. Na szczęście męski chór wtedy tylko stał) więc raczej wiem jak się do zdrowia doprowadzać.
Gdy z potwornie zniszczonym barkiem wylądowałem 4 lata temu prywatnie (z ubezpieczenia kazano mi 6 m-cy czekać) u lekarza, to zapisał mi 10 zabiegów po 40 zł.
Niby nie dużo, ale wtedy był to dla mnie majątek.
Sam się rehabilitowałem, przyjmując przy tym pewien specyfik, o którym w antyklerykalnym tygodniku wyczytałem.
Gdy 1,5 roku później mój lekarz rodzinny zobaczył moje wyniki krwi i mój organizm zbadał, był zdumiony, że 62 letni pryk ma dane zdrowego 20 to parolatka.
Powiedziałem mu co biorę (wiedział o nim) i spytałem; Co panie doktorze, gdyby ludzie o tym wiedzieli, to bylibyście bez pracy. Prawda?
Tylko spuścił głowę.
Zauważyłem, że lekarze w większości starają się leczyć lub leczą, ale tak aby NIE WYLECZYĆ całkowicie.
Poza tym jak pisze roberts znalezienie kumatego i dostanie się do niego, to sukces.
A jest kilka specyfików, które są niezwykle skuteczne i tanie.
Wiedzą o nich lekarze i aptekarze, ale milczą.
Bo wtedy cała ta "biała mafia" biedę by klepała.
Oczywiście, jeśli te specyfiki ćwiczeniami się wspomoże, to sukces murowany.
W lipcu zamierzam - z racji emerytalnego wieku - badania zrobić.
Zobaczę jakie efekty tego mojego eksperymentowania będą.
Niemcy mawiają; "Wer rastet, der rostet". I mają rację.
Joanna ma wybór, bo na razie jeszcze w takim kraju żyjemy.
Zdolni lekarze i inni z "białej mafii" wyjeżdżają.
Za jakiś czas zostaną być może tylko modły za wstawiennictwem jakiegoś świętego.
A tych są tysiące i wielu z nich talenty lecznicze posiada.
ps. Zalecając ćwiczenia zapomniałem dodać, aby na leżąco (na ławeczce) wykonywane były.
Ja swoją karierę ćwiczebną na solidnej desce od prasowania zaczynałem.
No i dieta. Witamin pełna. I najlepiej bezmięsna.
Ok. rybka i pierś indyka czasem nie zaszkodzi.