Niestety, ronda dla projektantów, w zakresie prowadzenia ruchu rowerowego, to wyzwanie. Nie ma żadnego dobrego rozwiązania. Albo wprowadzamy rower na rondo (szczególnie "fajne" dla turbin - mission impossible), albo budujemy ścieżki dookoła poza rondem. Zamiast śmignąć 25km/h trzeba sie tłuc przez milion przejazdów.
Rozwiązania wzorcowe są, Holandia te ścieżki przedreptała przed nami wiele wiele lat temu i wszystko już mają przemierzone, przebadane, opracowane i sprawdzone. I doszli do wniosku że:
-jak duże rondo, turbina, duży ruch, zwłaszcza ciężki, to rowery i piesi najlepiej na innym poziomie - zwykle rondo robią na nasypie (poziom +0,5) a niżej w nasypie jest komplet dróg rowerowych i chodniki (poziom - 0,5).
-Jak rondo malutkie, to ruch rowerów razem z autami (w tzw. ruchu ogólnym), bez żadnej ddr dookoła ronda. Jak jest ddr, można zakończyć robiąc kolejny wlot w rondo.
-Jak ronda średnie, z umiarkowanym ruchem, to robią ddr dookoła. Kluczowa jest geometria tego ddr, widoczność i bardzo dokładne oznakowanie przejazdów rowerowych i pierwszeństwa, zwłaszcza na ZJAZDACH z ronda, bo kierowcy mają tendencję, że się tam nie rozglądają na boki (żadne auto nie ma szans tam im przeciąć drogi).
-mają tez sporo rozwiązań eksperymentalnych - ronda podpaski, ronda gdzie część obwiedni mogą pokonać tylko rowery a auta nie itp. ale to bym traktował jako eksperymenty i zanim kopiował, to dokładnie sprawdził kontekst i próbował zrozumieć DLACZEGO tak robili i dlaczego akurat tu, a gdzie indziej już nie. Uwarunkowania lokalne są kluczowe.
Holandia zasadniczo nie robi rond dużych z wieloma pasami ruchu (poza turbinami) bo są niebezpieczne i słabe pod katem przepustowości. W ogóle nie widziałem tam skrzyżowań z wyspą centralną i sygnalizacją świetlną tak popularnych w Polsce. I to NIE JEST PRZYPADEK, że nie robią. To jest po prostu złe, niebezpieczne (zwłaszcza dla pieszych) i do zaorania i zbudowania jeszcze raz - tym razem lepiej.
Nie jadę przy krawędzi, a około 1m od. Zawsze mam gdzie uciec.
Na skrzyżowaniu, jeżeli muszę jechać innym pasem niż prawy to jadę środkiem odpowiedniego pasa (jak jest na tyle duży ruch, że "tyły mam zabezpieczone").
Bardzo rozsądnie, jeżdżę podobnie.
Do tego dodaję tylko swój mały komponent - im szybciej tym bardziej po lewej. Jak lecę pod 50km/h (rzadko się zdarza, ale bywa) to wtedy już nie metr od krawędzi, a raczej 2 metry. Wzoruję się tu na motocyklistach i skuterzystach - prawie wszyscy tak jeżdżą i to musi mieć jakiś swój sens. Na pewno pomaga jak jest parkowanie wzdłuż ulicy, bo widać z większej odległości i jeszcze łatwiej zwiać w lewo (np. zmienić pas).
Na skrzyżowaniach to różnie. Zwykle jednak środkiem (sorry, moje bezpieczeństwo ważniejsze niż czyjś czas). Jak staję na czerwonym, a jest zielona strzałka, to staję po LEWEJ stronie pasa - w ten sposób auta jadące w prawo są z mojej prawej, nie krzyżują się nasze drogi, a jak na prawoskręcie zrobi się korek, to w nim nie utknę. Poza tym zauwazyłem, że przy takim ustawieniu roweru kierowcy bardziej zwalniają, bo im nieco zasłaniam przejście. Jak się stanie po prawej, to potrafią omijac 40-50km/h, a to nie jest komfortowe.