Sytuacja wygląda tak, że kierownik dramatyzuje, więc wysłaliśmy pismo do prezydenta, a dyrektor Wydziału Sportu jest raczej na tak. W piątek jadę udowodnić, że ktoś z nas ma rację
Główna obawa, to "kto będzie ponosił odpowiedzialność, jak coś się stanie.."..
Typowy dupochroniarz z Kierownika, jak ja takich ludzi nie znoszę. Robi z tego toru jakieś nie wiadomo co dla elity z kosmosu. Tymczasem owe 30 stopni to nic strasznego (raczej nie więcej niż w Żyrardowie, gdzie nikt nie zginął, a brykaliśmy tam dobre 4h). Pod takie podjazdy to się podjeżdżać daje, a co dopiero by jechać wzdłuż
Po drugie betonu nie zniszczysz choćbyś się wywalił - prędzej fotelik zeszlifujesz niż beton, bo beton jest twardszy. Czysta fizyka, chyba, że na tym torze zapomnieli dodać cementu do betonu, albo Pan Kierownik sobie z "zaoszczędzonego" materiału dom postawił i teraz się boi, że tor się rozpadnie ;-)
Po trzecie jak pan tak się boi, to niech wydrukuje nam glejty do podpisania, że startujemy na własną odpowiedzialność i jakby co to pokrywamy koszty uszkodzeń nawierzchni toru. I po sprawie. Dorośli ludzie będą jeździli. Wiedzą co robią i mają większe pojęcie co się da zrobić na poziomym rowerze niż ów Pan Kierownik.
Słuchajcie chciałbym wybrać się na zlot ale...jestem nowa trochę nieśmiała społecznie:) i obawiam się pierwszego razu. Ktoś może mi na priv przybliżyć jak to wszystko wygląda?
Nie bój się, wal śmiało. To mój chyba piąty zlot i jeszcze nie widziałem by kogokolwiek zjedzono, obśmiano, czy w ogóle by komukolwiek się jakakolwiek krzywda stała.
Generalnie wygląda to z grubsza tak:
- w piątek będą się ludzie zjeżdżali, pod wieczór jakaś intergracja przy piwku, lub co tam kto lubi. Ja planuję jeszcze małe kręcenie po Szczecinie, bo zamierzam być od rana, a siedzenie na tyłku cały dzień jest złe.
- w sobotę śniadanie, wycieczka przez większość dnia, potem szeroko rozumiana integracja do nocy (ognisko, rozmowy o rowerach, rozmowy o wszystkim, testowanie poziomów itp).
- niedziela to zwykle jakieś konkursy lub wyścigi (nie ma obowiązku startować jak ktoś nie lubi lub nie czuje się danego dnia na siłach), w międzyczasie ludzie się rozjeżdżają do domów,
Na różnych zlotach, Masach, wyścigach i imprezach byłem, ale na zlotach poziomów atmosfera jest chyba najbardziej przyjacielska i bezstresowa. Nikt nie ma napinki, że jego rower jest lepszy, gorszy, tańszy, droższy czy ładniejszy. Nikt też się nie sili na udowadnianie sobie lub innym jakim to super rowerzystą jest i jakim miszczem wszechświata. Także jest tylko czysta frajda z jazdy
