Po pozytywnych doświadczeniach z Hase, postanowiłem doposażyć rodzinę w
kolejną trajkę typu delta, żeby było do pary. Po licznych
doświadczeniach z poziomkami-samoróbkami zdecydowanie preferuję
konstrukcje seryjne i sprawdzonych producentów mających pojęcie o
rowerach a nie tylko dobre chęci.
Na warsztat poszło amerykańskie słoneczko czyli Sun EZ-3. Rower dość
popularny na Florydzie (tam go zresztą produkują), u nas raczej
niespotykany. Opinie o nim: rower bardzo wygodny, do jazdy rekreacyjnej a
nie do wyścigów, solidny, ale niestety bardzo ciężki. To chyba jedyny
rower ze znanych mi, który ma udźwig 400 funtów, czyli 180 kg. No cóż,
Amerykanie to naród grubasów, a oni też chcą czasem pojeździć na
rowerze...
Mimo wagi rower prowadzi się nadspodziewanie lekko. Amortyzacja przodu
ładnie wybiera nierówności.
Elektryfikacja polegała na zastosowaniu przedniego silnika
przekładniowego 350W/36V i zasileniu go napięciem 48V. Bateria o
pojemności 15Ah. Wystarcza na jakieś 70-80 km Sterownik 350W z regulacją
mocy 50-100-120%. Osiągi może nie takie jak w Hase, ale te 33-35km/h daje
radę. Rower ma mniejszy kąt pochylenia tylnych kół, mniejszy o prawie
10 cm rozstaw i wyżej położony środek ciężkości, więc pokonywanie
tak jak w Hase zakrętów z prędkością 40-50 km/h mogłoby zakończyć
się wywrotką. Ale generalnie rowerek daje radę, silniczek też.
Producent (a i pewnie wszyscy jego klienci) pewnie by się zdziwił, że
rower sam jedzie. Hmm, jakoś nie pomyślano o wersji elektrycznej tego
naprawdę fajnego, spacerowego roweru. Hase co prawda występuje w wersji elektrycznej, ale prawie 2000 euro (!!!) dopłaty za silnik (dużo mniej wydajny od mojego) sterownik, baterię o małej pojemności i parę kabelków to gruba przesada...


