Cała filozofia polega na nieprzekroczeniu napięcia 4,2V. Wytłumacz zatem mi, laikowi, dlaczego niezbędny do ładowania ogniw li-ion jest procesor.
Na stabilizatorze napięcia nie ma stabilizacji prądu. Ogniwa "spuchną" po paru ładowaniach.
Po drugie.. ładowanie szeregowo może być "dość" niebezpieczne jak baterie mają różną pojemność albo są różnie naładowane: na jednej z nich będzie napięcie 3.8, gdy na drugiej 4.6V (co już może spowodować przebicie.. i druga bateria dostaje 8.4.. i..)
Polecam filmiki na youtube, jest ich masa (no dobra.. zazwyczaj pokazują większe napięcia i większe prądy, ale za to efekty są jeszcze bardziej atrakcyjne).
A tak w ogóle filozofia jeszcze coś wspomina o ładowaniu stałym prądzie, najlepiej nieprzekraczającym 0.2C (na żywca) lub 1C (z kontrolą temperatury, itp, itd), czy o ładowaniu 1/20C poniżej 3V.. W ogóle jest to bardzo duża filozofia..
Implementuje się to procesorkiem, bo kosztuje koło 3zł (a można dodać np. wyświetlacz i pomiar pojemności) albo specjalizowanymi układami (okolice 2zł, potrzebny na każdą baterię). Czy jest to wystarczająco dobry powód dla laika?

. Ceny z pewnego portalu aukcyjnego, w hurcie są oczywiście znacznie niższe.