Jak już pisałem... Dla mnie przelotowa to tak jak napisał Maciej - prędkość, którą jestem w stanie utrzymać bez warunków niesprzyjajacych, takich jak w mordewind, "pod górkę", bez szankujących części w rowerze, przy w miarę sprzyjającej temperaturze (tak >10^C jest git).
Z kolei obliczanie średniej jest dla mnie bez sensu - przynajmniej dla mnie - ze względu na liczne postoje w cyklu miejskim (a w mieście poruszam się najczęściej), i każdy postój, zwalnianie, podjeżdżanie do świateł, ruszanie z nich - to są straty sekund, metrów możliwych do pokonania, kiedy tak naprawdę "silnik" nie działa tak jak powinien. To jest dobra praca interwałowa, ale nic poza tym w niej nie ma. Zwłaszcza dla mnie, bo i tak pewnych prędkości nie przeskoczę na zbyt małej zębatce z przodu i raptem 20" z kasetą z tyłu. I tak jak pokazałem podczas jazdy z Żyrardowa do Pruszkowa - dla mnie istotne jest utrzymanie tempa, czyli wytrzymałość mięśni i organizmu. Przygotowanie jego do ciężkiego wysiłku. A nie zastanawianie się na każdych światłach, czy jeszcze 10s i będzie tylko 24 czy 25 km/h AVG. Takie myślenie nic nie daje - drogi nie zmienimy, na światła wpływu nie mamy. Można jedynie wciskać mocniej pedały, ale co to da? Chwilową prędkość większą do następnych świateł? Po to, by latać między światłami jak kompletnie nieekonomiczne w cyklu miejskim blaszki?