Mnie kilkaset metrów... Najgorzej mi kiedyś wychodziło skręcanie w lewo... A dzisiaj na prawo, bo mam rozwalone prawe SA...
Po kilkuset metrach już czujesz troszkę rower, na tyle by nim wyjechać nieco dalej, ale jeszcze on Ci będzie robił niespodziewajki... Będą problemy z odruchami, przyciąganie na siłę kierownicy (na kiego.......), odpychanie się od niej (jw)... I inne pierdoły znane z pionowców, jak niechęć do zatrzymywania się (to wsiadanie i zsiadanie), gwałtowniejsze manewrowania kierownicą etc etc.
Ja po zrobieniu wieczorem kilkuset metrów, następnego dnia rano pojechałem do pracy, a po południu tego samego dnia ciągnąłem przyczepkę ze sklepikiem na Masie Krytycznej

Ale nie znaczy to, że jest łatwo... O ile pierszego SWBa ujeździłem dosyć szybko, o tyle drugi, firmowy Velogica, z innym rozłożeniem ciężaru, zainstalowanymi sterami i przednim kołem - prowadził się jeszcze inaczej... A z kolei prowadzenie SWB ze sterowaniem podsiodłowym to już jest kosmos. Z dobrych dziesięć minut mi zajęło, zanim nauczyłem się tym skręcać, a i tak ruszanie było jeszcze problemowe... Z kolei po przeniesieniu kierownicy na górę, ten sam rowerek prowadził sie już jak złoto

Tak jak napisał Gemsi - LWB jest dobry na początek, ale wymaga większej kontroli nad stabilnościa pojazdu, bo w nim nie wystarczy szybko pokrecić kierownicą - w ten sposób nie odzyska się stabilności, bo zanim obrót koła wpłynie na cokolwiek, to już jest po ptokach... I tak lecimy na bok i tak. Poz atym jest o wiele mniej manewrowy niż SWB, więc jak sie gdzieś wjedzie to albo sie jedzie dalej i klnie, albo znajduje miejsce do obrócenia roweru/zawrócenia.
Na dobry pcozątek radzę poszukać jakiegoś midracera/high racera, z dobrą widocznością do przodu, małym pochyleniem fotelika do tyłu, może bardziej przypominającego nawet pionowca niż poziom. Z tego co ja pamiętam, właśnie zbyt duże zejście "w dół" powoduje problemy, duże nachylenie fotelika do tyłu, a już szczególnie kierownica USS.
I to co Gemsi napisał - znaleźć plac, z godzinę czasu i próbować. Po godzinie przerwa (obiowiązkowa, co by szare komórki się odświeżyły i przeprogramowały, że jest coś nowego do opanowania - to bardzo pomaga) - i od nowa. Próbowanie jazdy z doskoku, tak jak wtedy na Trasie Siekierkowskiej jest błędem, bo w pośpiechu i stresie niczego się nie nauczymy, a tylko zrazimy
[ ale się nawymądrzałem, przepraszam za long posta ;P ]