forum.poziome.pl

Rowery poziome - forum dyskusyjne => Różności => Wątek zaczęty przez: mototramp w Lipiec 04, 2019, 10:03:14 pm

Tytuł: Grubasy na poziomkach
Wiadomość wysłana przez: mototramp w Lipiec 04, 2019, 10:03:14 pm
Czy komuś z Was udało się schudnąć jeżdżąc rowerem poziomym?
Niestety mimo starań mam efekt wręcz przeciwny.
Moja teoria jest taka, że się nie da :-(
Co innego na pionowcu, a nawet moto w terenie (!).
Dziasiek twierdzi, że jeżdżę za mało i jakbym robił stówkę (no, pięćdziesiątkę) dziennie to byłyby efekty.
Co robić? Jak schudnąć? Może zacząć biegać? Od pionowca doopa boli, nie wyrabiam więcej niż 20 km dziennie.
Pozdrower!
Tytuł: Odp: Grubasy na poziomkach
Wiadomość wysłana przez: klubowy w Lipiec 05, 2019, 06:43:22 am
Nie schudłem na szosie, na poziomym też. Jedyna dieta która na mnie działa to MŻ (mniej żreć). Wysiłek fizyczny bardzo pomaga w redukcji wagi, ale bez zmiany nawyków żywieniowych i poukładania sobie w głowie (ja np. zażeram stresy/nagradzam się czymś słodkim - "zrobiłem dzisiaj 50km, to mogę ciasteczko") będzie ciężko. Obecnie jestem na etapie "nie grubnięcia bardziej".
P.S. Bieganie daje chyba najlepsze efekty, ale (przy sporej nadwadze) najszybciej można dowalić sobie stawy - tu trzeba konsultacji z doktorkiem lub fizjoterapeutą. Powodzenia!
Tytuł: Odp: Grubasy na poziomkach
Wiadomość wysłana przez: mototramp w Lipiec 05, 2019, 07:04:25 am
No niestety - u mnie też zajadanie stresów :-(
Jak sobie zjem "pysznotkę" to tak jak inni by sobie łyknęli alkoholu/narkotyków.
Czyli zmiana w głowie najpierw.
A czy są jakieś bezpieczne środki (naturalne, a może i tabletki) w celu zmniejszenia apetytu?
Tytuł: Odp: Grubasy na poziomkach
Wiadomość wysłana przez: szydziu w Lipiec 05, 2019, 07:19:12 am
Znam temat. Znajomy polecił mi rewelacyjne plastry na odchudzanie. Naklejasz je od lewego policzka do prawego.  ;)
Z własnego doświadczenia - powrót z pracy po 22 piwko w łapę i ciach przed TV. potem spanie...
Za dnia - dieta obrotowa. Gdzie się nie obrócę tam coś podeżrę...
Dbam o linię - musi być gruba, wyraźna i odpowiednio zaokrąglona!
Co do biegania. Przerabiałem temat. Najpierw schudniesz 2-3 kg potem wrócisz do wagi. Poprawi się za to kondycja.
Zacząłem za to podjadać owoce ;)

https://demotywatory.pl/4935292/Arbuzy-sa-zajebiste--chce-ci-sie-pic-zjedz-arbuza-chce-ci
Tytuł: Odp: Grubasy na poziomkach
Wiadomość wysłana przez: DeVilio w Lipiec 05, 2019, 09:04:37 am
Ua, temat na czasie bo aktualnie jestem w trakcie gubienia kilogramów.

1). Nie patrz na wagę bo ona gówno Ci powie. Gubisz tłuszcz i budujesz mięśnie = waga stoi ale sylwetka się zmienia. To jest mylące. Więc waga - sio, metr krawiecki - w ruch jeżeli chcesz cokolwiek kontrolować.
2). Umów się do dietetyka, na prawdę skubani pomagają wyjść na prostą, dobry dietetyk na dodatek przepyta Cię co lubisz i da Ci taką dietę że będziesz nażarty jak kubuś puchatek, a pomimo to będzie waga szła w dół.
3). Białe pieczywo, majonez, ziemniaki, cukier biały i wszystkie pochodne, alkohol, chipsy, frytki, burgery - STOP. To samo w sobie wystarczy żeby kilogramy SAME zaczęły uciekać!
4). Rower poziomy - tak, pomaga gubić kilogramy ale faktem jest że nie przy jeździe 10km dziennie. Trzeba te 50km zrobić, liczy się oczywiście wysiłek ale też czas.
5). Bieganie - buty - hop do decathlon i szykuj te 250zł minimum, buty to podstawa - jak kupisz szajs za 100zł - zniszczysz sobie nogi faktycznie. Bieganie - 40 - 50 minut lekkiego biegu na prawdę bardzo dużo daje, tutaj też liczy się czas wysiłku, ale - nie zaczynaj od 50 minut! Pierwszy tydzień - 2 - 3 biegi tygodniowo po 3km i styknie na początek, nie forsuj się, stopniowo zwiększaj dystans, moja żona, która nie biegała nigdy po 2 miesiącach przebiegła ze mną 10km!!
6). Najważniejsze w tym wszystkim drogi kolego, systematyka, zaciętość, upór. Bez tego nie masz co startować w zasadzie bo miesiąc pociągniesz, a potem dasz sobie spokój i będzie to co jest obecnie.


Zmiana nawyków żywieniowych - najtrudniej jest przy pierwszym tygodniu - może dwóch. Potem zadziwiająco lekko idzie. Tak miałem z chipsami, nie żrę tego od 2 tygodni i już mnie nie ciągnie nawet. A to był mój spory problem. Tak samo z alkoholem, można się przerzucić na bezalkoholowe i to działa. A jak nie musisz pić piwa - to nie pij wcale. Da się. Tak samo z cukrem, piłem herbę z cytrą i cukrem, dwie - trzy dziennie minimum, na duży kubek 3 łyżeczki cukru i grubo cytryny, udało się zmienić ten nawyk. Wystarczy upór.


Tak więc - jeżeli uparte z Ciebie bydle to na pewno dasz radę. Najgorzej jest zacząć, a potem już idzie.

PS: Jeżeli masz możliwość - basen, pływanie - najlepiej działa, najwięcej spala, pracuje całe ciało, nie obciążasz stawów, ale tak samo - pół godziny nic nie da. Pływaj godzinkę spokojnie nawet półtorej i będzie dobrze.

POWODZENIA!!
Tytuł: Odp: Grubasy na poziomkach
Wiadomość wysłana przez: Tef w Lipiec 05, 2019, 10:33:14 am
Mnie na słodycze pomaga przyjmowanie na pół godziny przed posiłkami błonnika z chromem.
Faktycznie wizyta u dietwtyka dużo daje.
Powodzenia.
Tytuł: Odp: Grubasy na poziomkach
Wiadomość wysłana przez: osesku w Lipiec 05, 2019, 11:13:10 am
Dieta kilometrowa działa, przynajmniej u mnie.
Jeżdżę dużo, przeważnie poziomo, ale też pionowo, czasem z prądem.
Muszę kontrolować wagę w odwrotną stronę. Pilnuję nawodnienia i jem co popadnie... raczej sporo.
Zmiana sylwetki zmienia problemy ;)
Pozdrawiam, powodzenia.
Tytuł: Odp: Grubasy na poziomkach
Wiadomość wysłana przez: lechulysy w Lipiec 05, 2019, 12:02:01 pm
Studium przypadku:
styczeń 2017 roku:  na wadze 125 kg - no trzeba z tym cos zrobic :)
jadłem chyba tyle samo, ale przestałem się "dopychać"
wolne miałem tylko poranki wiec zacząłem 3 razy w tygodniu chodzić na 6.00 na basen - 50-60 minut kraula, po jakims czasie przełożyło się to na 2-3km pływania bez przerwy
po 2-3 miesiącach waga zeszła do 110kg
nie lubie biegać, ale dołożyłem do tego 2x bieg ok 10km i rower popołudniu w zależności od czasu
około połowy czerwca ważyłem 100kg (+/- 3kg) i ta waga utrzymała się przez rok ; po drodze zastąpiłem mięso rybami (taką miałem fazę) niestety tanie to nie jest ale polecam jako eksperyment

jednak z tego całego okresu w głowie została jedna rzecz: po takim porannym wysiłku ma się "kopa" na cały dzień i to mnie wtedy mobilizowało żeby codziennie rano zrobić jakiś wysiłek fizyczny

obecnie ważę ok 105-108 kg i mimo podobnego trybu życia (mięso znowu mi smakuje :) ) raczej mniej nie będzie ale w zasadzie wchodzę nadal w te same spodnie co 2 lata temu tak więc obstawiam przyrost mięśni ;)

mi wychodzi, że trzeba eliminować słodycze i ograniczać posiłki po 17.00 - ja mam z tym problem bo lubię jeść :)
czy rower pomaga schudnąć? ostatnie 3 tygodnie przejechałem z sakwami 2.5 tys km średnio dziennie ok 120km i schudłem 2kg czyli w granicach błędu pomiarowego; w tym roku październik - kwiecień 3x w tygodniu chodziłem na rowery stacjonarne na których jeździłem przez godzinę z pulsem ok 145-160 - efekt? przytyłem 3kg :) za to widocznie poprawiłem sobie wydolność

jeśli zaczynasz "przygodę" to jednak stawiałbym na basen (bo nie obciążasz stawów) lub bieganie - zabierają mnie czasu niż rower; do tego "żryj połowę" i co najważniejsze systematyczność; dietetyk? może rzeczywiście warto się wybrać o ile powie czym można się bezkarnie obżerać :)

z drugiej strony: waga to jedno, a poprawa kondycji to drugie i zdaniem mojej Pani kardiolog o wiele ważniejsze


Tytuł: Odp: Grubasy na poziomkach
Wiadomość wysłana przez: raffi w Lipiec 09, 2019, 02:23:00 pm
Mnie się udało. Po pierwsze najpierw nie przytyć - przez wiele lat, bo jeżdżę "od zawsze", moja masa stała w okolicach 68-73kg (jak na 182cm wzrostu to niedowaga), pomimo żarcia bez umiaru przez które w zasadzie powinienem być gruby. Potem był moment, że przestałem jeździć rowerem z powodów zdrowotnych (anemia) - wskazówka na wadze podskoczyła do 85-90kg. Nie od razu, po kilku miesiącach. Za to forma poszybowała w dół. Dramatycznie. Po części wina anemii, ale po części też zaprzestania jeżdżenia. Dziś jeżdżę znowu, regularnie, choć dystanse raczej skromne. Wskazówka wagi pokazuje 76-78kg. Ale przede wszystkim to czuję się o wiele lepiej niż gdy nie jeździłem. Jem wciąż tyle ile chcę.


Generalnie w temacie odchudzania rowerem to jest tak, że jest sporo różnych mitów. Obiecuje się ludziom cuda, wianki, a potem jest rozczarowanie. Więc:

Po pierwsze - mierzenie odchudzania wyłącznie kilogramami jest dość słabe. Bo mięśnie też ważą i to nawet więcej niż tłuszcz. Jak mierzysz to raczej centymetrem i BMI. I nie zdziw się, że łydki czy uda mogą wręcz utyć - mięśnie nie tylko ważą, ale i zajmują miejsce pod skórą. A podczas jazdy rowerem pracują nie tylko nogi, ale i brzuch, plecy, wszystko. Kości, które do tej pory leżały przed komputerem są słabsze, jak zaczną się zagęszczać, będą ważyć więcej, a możliwe że staną się nieco grubsze.

Po drugie, ludzie mają różną budowę i to nie jest tak, że z osoby genetycznie "szerszej" zrobi się zapałkę od jazdy rowerem - dalej będzie szersza niż "zapałki", po prostu będzie węższa niż gdyby nie jeździła. Niestety sposobu by odmienić genetykę NIE MA. Są ludzie, którzy przekonują że da się od zera do bohatera, na instagramie pełno ich zdjęć - tylko potem się okazuje, że połowa to photoshop, a druga połowa wspomagała się dopingiem. NIE TĘDY DROGA.

Po trzecie - dieta. Różnie ludzie mówią, ale jeżeli ktoś ma tendencję do tycia, to warto nie tylko zacząć się ruszać, ale i jednocześnie zmienić dietę. Da to o wiele lepszy rezultat niż tylko samo wsiadanie na rower. Dla niektórych może to być jedyna szansa by zobaczyć jakikolwiek rezultat. Tak samo jak sama dieta potrafi go nie dać, tak nie dadzą go czasem same ćwiczenia. To trzeba kompleksowo. Nie podpowiem co konkretnie warto zrobić, nie jestem dietetykiem, nigdy nawet nie liczyłem kalorii - niech wypowiedzą się mądrzejsi.

Kolejny temat - by schudnąć i przestawić organizm na nowe tory nie wystarczy tylko wsiąść i przejechać się raz na jakiś czas do parku, czy nad jeziorko. Oczekujesz od organizmu bardzo dużych zmian (schudnięcie to bardzo duża zmiana), więc i wysyłek MUSI BYĆ DUŻY - żadna tam wycieczka po parku, tylko trzeba się konkretnie zmęczyć i spocić. Podobno spalanie tłuszczu zaczyna się po 45-60 minutach treningu. Zaczyna się! Wysiłek MUSI być zauważalnie dłuższy, kilkugodzinny. Kilogram tłuszczu to około 7000kcal - jadąc rowerem spalasz 300 do 900kcal, przy czym to 900 to tylko naprawdę gdy ekstra mocno ciśniesz. I z tych 300 czy 900 kcal tylko część to tłuszcz, reszta to dzisiejsze śniadanie ;)
I to nie raz na jakiś czas ta wycieczka, bo od tego organizm się nie przestawi. Wysiłek MUSI być regularny, częsty. 3 razy w tygodniu to podobno optimum bo chodzi o to by organizm miał czas na regenerację. 
I ostatnie. Generalnie organizm nie przestawia się w kilka dni - zanim zobaczysz duże zmiany mogą minąć miesiące, nawet rok. I nie koniecznie w każdym przypadku będą to zmiany spektakularne. Zacznie się niewinnie, łatwo będzie to przeoczyć, bo zmiany będą stopniowe. A to oznacza, że - uwaga, bo to największy problem - trzeba utrzymać motywację przez wiele miesięcy ostrego jeżdżenia nie widząc efektów lub widząc bardzo małe zmiany. Co jest trudne, ja bym nie umiał. Na szczęście motywacją do jazdy rowerem może być nie tylko chęć schudnięcia. Ja np. dojeżdżam do pracy i cieszę się, że mogę co rano dłużej pospać, bo w mieście rower jest dużo szybszy niż samochód :)

I ostatnie - największa zmiana to nie wynik na wadze, czy w centymetrach. Rower wzmacnia organizm - rzadziej się choruje, nie ma problemu by podbiec do autobusu lub wejść po schodach, człowiek jest zdrowszy, sprawniejszy, a nie koniecznie jakoś spektakularnie chudszy. I to - wbrew pozorom - też jest ogromne osiągnięcie. To tylko te ideały z gazetek są złe, nierealne, często niebezpieczne, bo by je osiągnąć trzeba albo sięgać po farmację, albo katować się powyżej tego, co organizm potrafi znieść (tak, trzeba uważać by zbyt intensywnym treningiem nie zniszczyć stawów nieprzywykłych do takich obciążeń).

Największe zmiany udają się tym, co zaczną jeździć w ogóle nie z powodu otyłości i chęci schudnięcia, a np. tym co po prostu to polubią. Bo oni będą jeździć długo, zaczynając od lekkiego wysiłku i przyzwyczajając organizm (stawy, kości, mięśnie) z czasem do coraz większego wysiłku i długości trwania ćwiczeń.
Tytuł: Odp: Grubasy na poziomkach
Wiadomość wysłana przez: Danielasty w Lipiec 12, 2019, 05:39:24 pm
Jak koledzy wyżej, zacznij od diety, ale nie tak z grubej rury tylko odstaw coś, a daj coś zdrowszego - nie jem chipsów i nie pija piwka, tylko wetnę owsiankę i zapije wodą, ogółem sporo wody - tak jak kiedyś nie mogłem się przełamać do wody tak dziś 2l dziennie to jest norma - zamiast batonika - banan. Rower i bieganie to tylko i wyłącznie ostry trening. Pulsometr Ci pokaże kiedy spalasz tłuszcz :)
Tytuł: Odp: Grubasy na poziomkach
Wiadomość wysłana przez: Bart07 w Lipiec 16, 2019, 07:36:58 am
Moje doświadczenia - krajalnica. Nie zauważysz zmiany grubości kromki z 10 na 7 mm i dodatków z 3 na 2mm

Do tego moja p. doktor (początki cukrzycy...) twierdzi, że nie ma czegoś takiego jak dieta - jest po prostu prawidłowe odżywianie. Do tego ruch min 45 minut, minimum 2 razy w tygodniu. Jak się udaje spełnić, to wyniki od razu się poprawiają... jak się uda...
Tytuł: Odp: Grubasy na poziomkach
Wiadomość wysłana przez: Ijateż w Lipiec 19, 2019, 06:30:14 pm
Ja nie przeceniałbym roli sportu w odchudzaniu. Np pierwszy lepszy kalkulator http://www.odzywianie.info.pl/kalkulatory-zywieniowe/kalkulator-spalania-kalorii
mówi mi, że jadąc przez godzinę (netto!) rowerem z prędkością 20 km/godz spalam ok 800 kcal co odpowiada 2 - 3 pączkom (zależnie od ich wielkości, nadzienia etc). Przyznacie, nie jest to wiele, tym bardziej, że ruch na świeżym powietrzu wzmaga apetyt. Zgadzam się z twierdzącymi, że kluczem jest właściwe odżywianie się i nie zajadanie stresu! Stres właśnie najlepiej gubić w lesie/parku biegając lub jeżdżąc. Przy małej wprawie endorfiny lepiej poprawiają samopoczucie niż uderzeniowa dawka glukozy. Co do różnic między pionem a poziomem w kwestii odchudzania nie widzę żadnej. Może być nawet stacjonarny, wszystko zależy od tego, jak mocno pociskamy. Można kupić pulsometr i zgłębić podstawy treningu z jego użyciem.
Tytuł: Odp: Grubasy na poziomkach
Wiadomość wysłana przez: Tymone w Wrzesień 30, 2019, 09:30:40 pm
Sport ma znaczenie, jeszcze dieta, metabolizm.
Tytuł: Odp: Grubasy na poziomkach
Wiadomość wysłana przez: roroch w Październik 02, 2019, 09:31:57 pm
Żadna dieta bez aktywnosci fizycznej nie przyniesie rezultatu w postaci poprawy jakosci życia, rozumianej różnie - n.p. lepsze samopoczucie, zdrowie, ładniejsza, szczuplejsza sylwetka etc.
Dieta nie polega na jedzeniu sałaty, ale na zbilansowanych, wartosciowych posiłkach, a do takich nie należą płatki
Tytuł: Odp: Grubasy na poziomkach
Wiadomość wysłana przez: roroch w Październik 02, 2019, 09:47:09 pm
...sniadaniowe (same węlowodany, czyli cukier), gazowane i słodkie napoje, piwo, wino, wódka (same kalorie, w dodatku puste) etc. Trzeba czytać info. na etykietach i wtedy stanie się jasne, że nawet jogurt obecnie zawiera sporo cukru...
Smieciowe posiłki, brak ruchu to nie tylko otłuszczenie, ale i choroby krążenia, rak, etc. Natomiast kiedy jemy zdrowo i swiadomie oraz odstawimy auto i wsiądziemy na rower, czy zaczniemy biegać, to waga z pewnoscia spadnie, o innych plusach w postaci
poprawy samopoczucia oddaleniu groźby zawału, czy udaru nie wspomnę. No i rzeczywiscie wszystko jedno czy pion czy poziom, byle codziennie. A na koniec żart ale wcale nie głupi - każdemu kto odstawi byle jakie żarcie, fajki, alko oraz samochód i przesiądzie się na rower powinno się zmniejszyć ZUS. Każdemu kto postępuje odwrotnie podniesć składki. :-)
Tytuł: Odp: Grubasy na poziomkach
Wiadomość wysłana przez: Edward1961 w Czerwiec 09, 2020, 07:13:09 am
udało mi się schudnąć, ale na rowerze pionowym, na poziomym raczej nie bardzo. Ale pilnowałem tego, co jem.
Tytuł: Odp: Grubasy na poziomkach
Wiadomość wysłana przez: nahtah w Czerwiec 09, 2020, 09:13:47 pm
Nie miałem takiego problemu z jakim koledzy się borykacie ale mimo tego stosuję wg. mojej wyobraźni "dietę dwóch pięści" tzn. uznaję taką wielkość żołądka i jedna pięść to jedzenie stałe a druga, ilość napoju przy tym wypita.
Oczywiście posiłek taki spożywam co trzy godziny co daje pięć posiłków dziennie.
Każdy posiłek zajadam czymś słodkim (ilość jak najmniejsza) jem wszystko prócz rzeczy grillowanych i nie tłustych, sól tylko w potrawach przetwarzanych innych dań nie dosalam, cukru nie stosuję w ogóle, kawa z mlekiem, ciastko lub czekolada gorzka, herbata tylko zielona, dwa do trzech razy dziennie z miodem ale tylko na czymś, nie słodzę miodem, bo to niszczy właściwości miodu.
I zasada najważniejsza - czy jestem głodny czy nie, posiłek w tym czasie musi być. Organizm wie, że na czas dostaje i nie musi odkładać. Ale takie odżywianie może jest błędem i mocno się mylę.
Zapomniałem dodać, że zażywam dużo ruchu (praca) a rower, w każdej możliwej wolnej chwili.;)))

Pozdrower!