forum.poziome.pl
Rowery poziome - forum dyskusyjne => Imprezy => Wątek zaczęty przez: Franc w Lutego 21, 2016, 07:06:57 pm
-
A może by tak brevet zrobić na rozgrzewkę? 200km w Pomiechówku, 16 kwietnia, w sam raz zostało czasu na przygotowania.....
http://www.brevety.pl/event/brevet-200-pomiechowek-16-kwietnia-2016/ (http://www.brevety.pl/event/brevet-200-pomiechowek-16-kwietnia-2016/)
Jak się więcej osób na poziomie zgłosi, to mi nie będzie nudno :)
-
Nareszcie pojawiają się maratony w Wielkopolsce.16 kwietnia to OBORNICKI SUPERMARATON KRAINA TRZECH RZEK OBORNIKI WLKP - OBORNIKI K/POZNANIA 180km jeedziemy Franc ;)
-
Daty są kolizyjne upsss :(. Długi wiesz, rozumiesz, ale Pomiechówek mam 60km od domu, 1h jazdy samochodem a do Poznania torchę dalej + podnieśli opłaty za autostratę.
-
Prawdopodobnie będziesz miał tam jakieś poziome towarzystwo,dużo was tam aktywnych w okolicach Warszawy a i ja nie będę tym razem osamotniony z pewnych źródeł wiem że w Obornikach ma pojawić się pewien drewniaczek :)
-
Hmmmm, chyba byłbym zainteresowany tym Pomiechówkiem ;)
@Franc - jak będziesz tam jechał? Krótędy, kiedy i jak? jakiś nocleg przed/po?
-
Storm: wyjazd rano z domu samochodem do Pomiechówka i powrót wieczorem - to 1h jazdy czołgiem w jedną stronę.
-
Chłopaki zwiedźcie, odwiedźcie i dajcie recenzję może ktoś kiedyś...
Na pewno jakieś fotki oblukamy.
-
a znacie kawał o żabie? Piękne i mądre?
Mam się rozdwoić? :D
Nareszcie pojawiają się maratony w Wielkopolsce.16 kwietnia to OBORNICKI SUPERMARATON KRAINA TRZECH RZEK OBORNIKI WLKP - OBORNIKI K/POZNANIA 180km jeedziemy Franc ;)
A w zeszłym roku jechałem bardzo fajny maraton dookoła Poznania: I Kórnicki Maraton Turystyczny (ma stronę na twarzo-książce Kornik.Maraton)
300 i 500.
W tym roku też jadę, jakby zabrakło miejsc, to na krzywy ryj :)
-
@Pająk - i co? Jechałes oba dystanse na raz? ;)
-
Żyję, nie wiem jak żyję ale jakoś żyję.
7h9min57s.
Dorzucam:
Bardzo dziękuję ekipie Szosonów, do których się podczepiłem i którzy mieli nawigację oraz mnie motywowali do dalszej jazdy a także ułatwiali obieranie kierunku.
-
Cóż, właśnie siadłem przed kompem to może napiszę krótko o moim - nie/udanym - starcie w tym brevecie :)
Spod Gimbazjum planowo o 8:00 start, wyjechaliśmy na główną i zaczęło się dosyć szybkie rozgrzewanie ludzi przede mną, którzy po kilku chwilach osiągnęli >30 km/h a ja oczywiście zgodnie z planem jadąc swoje zostałem z tyłu, jadąc "swoje" tyle ile mogłem - 26 a potem i 28 km/h. Po około 10 kilometrach przy następnej szkole stwierdziłem, że coś mi przeszkadza z przodu, jakieś dziwne dźwięki, dlatego zatrzymałem się na krótki postój celem... przesmarowania łańcucha. (smar jeszcze od Pająka z ostatniego Zlotu ;) ). Po posmarowaniu jechało się przyjemniej, ciszej jakoś tak, że aż nie rozglądałem się za bardzo na lewo i prawo skutkiem czego po minięciu tablicy "Dębe" stwierdziłem, że na tamę wjeżdżać chyba nie ma co - i wróciłem do odpowiedniego skrętu na Stanisławowo. Potem było już prawie prosto do samej Winnicy, jechało się coraz lepiej, nogi dawały tyle ile mogły, na podjazdach lekka redukcja, a chwilami i bez niej. Za Winnicą na liczniku z przodu zaczęło się pokazywać "3", ale podejrzewałem, że coś jest nie tak. Coś za szybko. Potem w drodze powrotnej okazało się, że chodziło oczywiście o wmordewinda, który był całkiem spory i nawet na moim FWD SWB LR ZOX dawał mi popalić. W Pułtusku podjechałem na stację, kółeczko, zatrzymuję się - nikogo z naszych. Wyjmuję z saszetki cuesheeta, podnoszę wzrok... A tu obok zajechał właśnie jeden z Brevetowiczy - Bolek :) Pogadaliśmy chwilę, okazało się, że wyjechał pół godziny po nas. A mimo to już mnie dogonił. Cóż, bywa. Ja i tak nie zamierzałem jechać dalej. Plan A zakładał dojechanie do Pułtuska i powrót. Namówiony przez Bolka ruszyłem dalej i kilka kilometrów za Narwią zatrzymałem się na moment. I przemyślałem: że do mety mam 52km, które _powinienem_ jeszcze jakoś przejechać z powrotem. Ale jak zrobię jeszcze 30 do Wyszkowa to potem będzie do zrobienia 80. A przecież to dopiero pierwszy mój dłuższy wypad w tym roku.
Rozsądek wziął górę - grzecznie wróciłem do Pułtuska, a potem zmierzając do Pomiechówka zacząłem odczuwać co potrafi dzisiejszy wiatr. A potrafił - wiele. Momentami przelotową na płaskim miałem 20 km/h. jak się do tego dorzuci jeszcze jakiś podjazd to się robi 12. A co by było gdybym miał wracać 80? Tak więc spokojnym tempem jechałem swoje, po drodze regulując jeszcze przerzutkę.
Do Gimby przybyłem punktualnie o 14:30, w momencie otwierania mety. To oczywiście było dużym zaskoczeniem dla wracających tuż przede mną pierwszych kolarzy, ale szybko jasno i otwarcie zakomunikowałem, że to jest DNF a nie któreś tam ukończenie maratonu ;)
Usiadłem sobie z boku stołu, gadamy sobie z pionowcami, jest miło a tu... Ja patrzę, a punkt 15:00 do sali wchodzi.... FRANC. Wyglądał jakby... Jakby go wyjęli prosto spod ciężarówki. Pół trupa. W dodatku świeża opalenizna na twarzy potęgowała ten efekt ;) I w tym miejscu chcę POGRATULOWAĆ Francowi. Franc dojechał do mety z czasem 7 godzin i 9 minut!!! GRATSY :D.
[ po prostu CYBORG :D ]
Na koniec tradycyjnie dziękuję Francowi za to, że mnie dowiózł i odwiózł pod komin :) Dziękuję :)
-
Czytając dwa ostatnie wpisy doszedłem do wniosku, że ni każdemu wmordewind przeszkadza. Tym lepszym nawet pomaga.
Nam w Kórniku przejechanie 220km zajęło 12 h. Tempo turystyczne sklepy, pałace, zamki, kawy i maki. Deszcz pokrzyżował plany. Miało być 300 z haczykiem.
-
1. Ależ oczywiście, że Francowi wiatr pomagał - zwłaszcza, że jechał w grupie kolarzy :)
2. Franc przed brevetem miał zrobione ok. 1500km - ja raptem 510.
3. Ja znam smak 2x artro + do tego rehab po jednej z nich i nie zamierzam łazić znowu po lekarzykach szukając najszybszej możliwej opcji na kolejny zabieg i kolejny rehab :P
4. Znam też smak dojechania na swoją I Kaszeberundę, po której wyglądałem tak jak Franc wczoraj. Dzięki - postoję. ;)
5. Trzeba - i warto - mierzyć siły na zamiary.
Też bym chciał zaiczyć kilkaset kilometrów, a najlepiej to od razu wciągnąć na siebie wdzianko z napisem 1008. Ale nie wszystko na raz.
-
Gratuluję tym co pojeździli niezłe km.
Ja z Goldenem walczyłem z niepogodą w Obornikach 180km.Mnie udało się dojechać i więcej nie ma o czym pisać ale kolega na nowym drewniaczku zaszalał 5:20 i 44open w innych był oczywiście pierwszy ale niesklasyfikowany więc pucharka nie dostał.
Ma za to moje pełne uznanie że przy tak mocnym wietrze(mi podobnie jak Stormowi pozwalał na jazdę czasami lekko ponad 20km/h) wykręcił średnią 33.68
-
Idzie wiosna. Poziomki zaczynają kwitnąć na imprezach.
-
wybierałem się do Pomiechówka, ale obowiązki ojcowskie wzięły górę: coroczny koncert w szkole muzycznej zaczynał się o 16.00 i moja trójka występowała więc po kilku dniach zastanawiania się postanowiłem jako zadośćuczynienie przejechać swoje pierwsze w życiu 200km w środę przed Pomiechówkiem:
https://ridewithgps.com/trips/8500243
nie mam doświadczenia w tak długich (jak dla mnie) trasach, ale podpytałem kolegę kolarza i potwierdzam, że nawodnienie to podstawa - piłem regularnie co 10km - w sumie przez całą trasę jakieś 4-5 litrów poszło - jedzonko tylko raz i o dziwo na drugi dzień nie było żadnego większego zmęczenia co zawsze było standardem
inna sprawa, że samotna jazda jest trochę nudna :) no i nikt nie rozumie po co to i na co to :))
padało wam na trasie oprócz wiatru?
Leszek
-
W Pomiechówku zaczęło padać zgodnie z oczekiwaniami wróżbitów z new.meteo.pl - około 17. Ale w zasadzie był to tkai lekki wiosenny deszczyk - mżawka, nic więcej.
Nawodnienie - ja przez swoje 110km wypiłem:
- 3x Oshee = 2.25 litra
- cola 1 litr
I po powrocie jeszcze jedno Oshee a potem w maku jeszcze 0.4l coli. Ca: 4 litry.
Nawodnienie - podstawa podstaw :D
-
Wypiłem parę dużych łyków [reklama=ON] Muszynianki [reklama=OFF] przed startem. Startowałem mając prawie 2L [reklama=ON] Isostar'a [reklama=OFF] na [reklama=ON] Muszyniance [reklama=OFF] w worku, na półmetku dolałem 1.5L [reklama=ON] Muszynianki [reklama=OFF] do resztki poprzedniej partii i na mecie miałem w zasadzie pusto. Po podbiciu karty na mecie pobrałem [reklama=ON] Oshee [reklama=OFF] i szklankę herbaty - poszło.
Do żarcia: paczka daktyli, galaretki (duża garść), banany (2x), sezamki (3x), [reklama=ON] PrincePolo [reklama=OFF] (2x), galaretki energetyczne czy jakoś tak (4 z paczki 5), 2 bułki z wędliną, kabanosy.
-
Franc to niezłą wyżerkę po drodze zrobiłeś teraz wiem dlaczego tak podoba ci się formuła Kaszebe :)
Ja zawsze dzień przed startem zaczynam więcej w siebie wlewać,teraz na trasie wystarczyło mi 0,75wody i 0,75isostara plus to co wypiłem jak zaczęło lać do tego 4żele i banan.
-
Ja na nasze z Długim 180 km wypiłem około 3 litrów wody, oczywiście 3 dni przed startem sporo się nawadniałem. Na trasie 6 batonów ,3 żele po 90g i 2 banany i było w sam raz.
-
Golden, zrobiłeś na początku sezonu to, do czego ja się przymierzałem na końcu (i nie 180, tylko marne 140). Wynik aż niewiarygodny :)
Jechałeś z jakąś mocną ekipą?
-
Wynik w dużej mierze jest zasługa ekipy , która była naprawdę mocna szosowa i nie szczędziła sił. Uciekli mi dopiero na długim podjeździe, na około 120 km i resztę przejechałem w samotności. Nie powiem że się nie przygotowywałem , bo nawet parę kilo udało mi się zgubić a był to mój pierwszy maraton. Spotkałem nawet gościa co z Tobą kiedyś kręcił gdzieś ale nie pamiętam któż to był. ;-)