forum.poziome.pl
Rowery poziome - forum dyskusyjne => Imprezy => Wątek zaczęty przez: PCO w Marca 20, 2014, 07:23:06 pm
-
Czy ktoś z forumowiczów wybiera się w tym roku do Radlina?
-
Byłem w ub. roku, ale zdaje się, że znów wrócili do wariantu trasy, który niespecjalnie mnie rajcuje z uwagi na konieczność jazdy dwupasmową "wiślanką", więc tym razem nie skuszę się.
-
Ja jednak lecę, mój tato też, więc fajnie by bylo gdyby pojawiło się więcej poziomek.
-
Może ja dodam linka:
http://www.sokol.radlin.pl/sokol/maraton/2014/maraton2014.html
W sumie może byłbym zainteresowany nawet, muszę się zastanowić i sprawdzić czy podołam ;]
Franc? Pająk? Forrest? Inni?
-
Śląsk to nie dla mnie - nie ten klimat, nie ten krajobraz...
-
Zastanawiam się nad tym maratonem, tylko chciałbym najpierw zasięgnąć opinii osób bardziej zorientowanych w temacie.
Moja sytuacja wygląda tak: na pionowym bez większych problemów robiłem 100 km w jeden dzień, z przerwami. To nie był kres moich możliwości, jakoś po prostu nie wybrałem się na dłuższą trasę. Pozioma dopiero robię i to pierwszego. Na ile jazda poziomem różni się od piona? Czy wariant 300 km nie jest porywaniem się z motyką na słońce?
-
W regulaminie jest napisane że możesz zapisać się na 150km, a jak będziesz czuł się na siłach możesz kontynuować.
-
Wiem, tylko że grupa na 300 km startuje o 2 w nocy, a na 150 o 10 rano. W takiej sytuacji na pewno braknie czasu żeby zrobić 300. W sumie jest też zapis że można zmienić grupę w drugą stronę.
Bardziej mi chodziło o różnicę w jeździe na pionie i poziomie. Czuję że pionem spokojnie zrobiłbym 150, dlatego myślę nad 300. Tylko czy można to przełożyć na pozioma?
-
Ja tam wole na poziomie. Jak przyzwwyczaiłeś kolana to dasz radę :)
-
Z tego co ja pamiętam ze swojej "przesiadki" 300 to jest motyka itd.. 150 to jest taki real :)
-
Na ile jazda poziomem różni się od piona? Czy wariant 300 km nie jest porywaniem się z motyką na słońce?
Różni się na tyle mocno że początkowe przebiegi mogą być krótsze niż na pionie - praca mięśni w innej pozycji plus większa waga roweru robią swoje. Do tego czas na rowerze - po 8h nawet na wygodnym krześle za burkiem zadek boli. Dopracuj konstrukcje, zrób pierwsze jazdy testowe, potem poprawki ( zawsze coś wyjdzie nawet banalna zmiana kąta fotela) i dopiero potem porywaj się na dystanse.
-
Zastanawiam się nad tym maratonem, tylko chciałbym najpierw zasięgnąć opinii osób bardziej zorientowanych w temacie.
Moja sytuacja wygląda tak: na pionowym bez większych problemów robiłem 100 km w jeden dzień, z przerwami. To nie był kres moich możliwości, jakoś po prostu nie wybrałem się na dłuższą trasę. Pozioma dopiero robię i to pierwszego. Na ile jazda poziomem różni się od piona? Czy wariant 300 km nie jest porywaniem się z motyką na słońce?
Tak jak napisał Yin - rower poziomy nie jest pionowym. Początki będziesz miał trudne. Tak jak i ja - na pionowcu rozpędzałem się do 30 km/h przelotowej bez problemu, a dzień po - na poziomce byłem w stanie uzyskać "asz" 21-22 km/h. Cieniutko, prawda? Ale regularne dojeżdżanie do pracy na poziomce zrobiło swoje, na liczniku stopniowo pojawiały się kolejne cyferki na 2 pozycji, aż w końcu z przodu 2 zamieniła się na 3 ;) W okolicach 1.000km było juz mi wszystko jedno czy pionowy czy poziomy. Po prostu wsiadałem i jechałem "swoje".
Reszta będzie taka jak na pionowym - stopniowe zwiększanie pokonywanych odległości rozwinie wytrzymałość tych "poziomych mięśni" i będą one w stanie ciągnąć dłużej i z większą mocą.
Ale - jestem pewien, że jak już zrobisz te 100km - zobaczysz, że ich pokonanie na poziomce przyjdzie ci łatwiej niż na pionowcu i będzie okupione znacznie mniejszymi bólami czegokolwiek.
Wariant 300km przy pozostałych 3 miesiącach do startu, zakładając, że już masz poziomkę ale jeszcze na niej nie jeździłeś - moim zdaniem to może być za dużo. Wszystko zależy od tego ile będziesz jeździł. Jak szybko zrobisz pierwsze kilometry, opanujesz rower i jak szybko zbudujesz mięśnie poziome. W tej chwili bym obstawiał może 150km, jeśli będziesz jeździł powiedzmy tylko do pracy i z powrotem po 20-40km dziennie. Ale jeśli będziesz jeździł więcej to i większe odległości staną się bliższe twoim możliwościom.
-
Właśnie na takie odpowiedzi liczyłem, wielkie dzięki. Czyli w tej chwili biorę pod uwagę dwa warianty, 300 pionowym lub 150 poziomym. Zależy od tego jak wyjdzie mi ujeżdżanie pozioma.
Jeszcze raz dziękuję.
-
@PavvelB - chyba popełniasz pewien błąd... Ja bym brał pod uwagę już tylko 150km na poziomce, a pionowca kompletnie odpuścił ;)
Szkoda zdrowia ;)
-
Popieram storma :).
-
PavvelB, mój tato jedzie właśnie 150km, także niebylbyś sam na tym dystansie.
-
Chciałbym już pojechać na poziomce. Ale zależy to od tego co wyjdzie z mojej konstrukcji, czy się wjeżdżę i czy do czerwca dam radę pozbyć się chorób wieku niemowlęcego. Bo jakieś pewnie będą :)
-
@PCO kto ty w ogóle jesteś? Zapraszam do działu Przywitalec (tam się witamy), przedstaw się, może być krótko potem zacznij pisać.
-
Witam na forum. Profesionalna=firmowa?????
-
@PavvelB - może w jakimś wątku pokażesz nam co budujesz? ;)
-
a ja powiem tak: na 100% nie wybieraj się na maraton nieobjechanym rowerem.
W ramach testów pojedź sobie "wycieczki" bez ograniczeń czasowych, najlepiej "wkoło komina". Problemy, zgodnie z wszelakimi prawami Murphiego, wychodzą w miejscu najbardziej oddalonym od cywilizacji/warsztatu. Przy okazji rozbudujesz sobie brakujące mięśnie i przyzwyczaisz się do pozycji i sterowania. Będziesz miał możliwość drobnych poprawek.. i tych grubszych w domu (które często w pierwszych projektach są niestety nieuniknione)
(również czuję się w obowiązku.. FOTKI! :P )
Inna sprawa, jak "przejechałeś" max 100km to nie porywaj się na 300. To nie jest tylko "3x więcej"! Wyrządzi to więcej szkody niż pożytku (czy przypadkiem to nie Storm pisał o lemmingach.. i w sumie to jego wybrałbym jako dobry przykład na potwierdzenie tezy)
Ale też zbytnio nie przejmuj się moim zdaniem, nie lubię jeździć długich tras ::)
-
Dziękuje za kolejną opinię :) Na pewno nie wybiorę się całkiem na wariata zupełnie nowym rowerem. Zobaczę jak się wszystko potoczy, ile trzeba będzie poprawiać.
Na maraton wpisałem się już na 300 km. Prawdopodobnie skończę po pierwszej pętli, ale chciałbym tez sprawdzić się w jeździe nocnej, a grupa 150 km startuje o 10 rano. A może uda się drugą też zrobić :) Wszystko się okaże na miejscu.
Fotki będą, na razie nie ma czego pokazywać, prawdopodobnie w tym tygodniu będę spawał ramę.
-
@Pająk - w jakim sensie lemmingach? Dla mnie słowo lemming to zazwyczaj piesi co ładują się gdzie się da i jak się da, byleby do przodu. A rowerzyści to zupełnie coś innego.
I dlaczego jestem przykładem i przykładem czego? Określ się :P
-
Lemmingi = pokonujący wysiłek do którego zupełnie nie są odpowiednio przygotowani (co często kończy się bardzo nieprzyjemnym końcem).
Czy to bieganie, czy rowerowanie, czy cokolwiek innego.. Nie ma różnicy.
-
@Pająk - to bardzo źle trafiłeś przynajmniej w jednej kwestii - ja mam bardzo dobre końce :)
A co do "pokonywania wysiłku" - ja tam specjalnie nie narzekam. Wszystkie maratony w zeszłym roku zaliczyłem o własnych siłach i je ukończyłem - nigdy nie będąc ostatnim :) Więc nie można powiedzieć, że nie byłem przygotowany.
A jeśli nawet byłem totalnie nieprzygotowany na Kaszebe Rundę - to pokazałem swoją siłę i moc charakteru kończąc ten maraton i mieszcząc się w limicie czasu :D
-
Storm: nie chcę Cię martwić, ale w Białymstoku byłeś (ja byłem przedostatni :) ). W Kościerzynie chyba też, mało kto był za Tobą. Niemniej, ukończyłeś wszystkie maratony w których startowałeś - to fakt niezaprzeczalny.
-
@Franc - pudło. Białystok to wiadomo. Ale w Kościerzynie nie byłem ostatni :D
Poza tym moje przygotowanie do Białegostoku było takie sobie, a do Kaszeby nie było żadnego więc... Jakby nie było nie dość, że podjąłem się rzeczy niewykonalnej, to jeszcze ją zrobiłem! To jest dopiero COŚ :D
Nie sztuką ukończyć i zdobyć jakieś miejsce będąc przygotowanym. Sztuką jest zrobić coś takiego nie mając prawie żadnego przygotowania! :D
Natomiast w tej chwili mierzę siły na zamiary i moje przygotowanie do Kaszeby w tym roku powinno być znacznie lepsze, zwłaszcza, że mam w planach dojazd do Kościerzyny na... rowerze :D
@Pająk? A Ty? Dasz radę? Chyba masz bliżej niż ja? ja się wybieram w czwartek jakby co ;)
-
Ale sie robi tu bractwo wyścigowe. A fuj brzydzę się wynikami wyścigów na rowerach. Zawsze sądziłem że jazda na rowerze ma sprawiać przyjemność a nie powodować wypominki kto był pierwszy a kto po nim. Skończyłem idę odkurzyć moją kolekcję pucharów ;)
-
Ależ Szydziu, Kaszeba to przecież po to, żeby laski pozarywać (w razie czego zawsze można mieć dobre wytłumaczenie.. żeby zwiać, albo zostać :) ), bebzuna w czasie jazdy co chwila napełniać różnymi smakołykami. Szoszonów można trochę ponerwować, poziomych paru spotkać :)
Storm, fakt faktem: do Kościeżyny przyjechałeś ledwo żywy. Nawet pomimo, że z Francem czekałem na Ciebie z trzy razy to się tylko raz pojawiłeś. Nie odnoszę się do tego ile pucharów dostałeś, czy który byłeś, bo to nie ta kwestia.
-
@Pająk - do Kościerzyny dojechałem tak jak dojechałem. Ty też byś dojechał w takim stanie, jakbyś na początku roku jeździł tyle co ja ;P
Lepiej mi napisz, na jaki dystans się zapisałeś? Bo ja na 300... ;)
-
Jeszcze mam pytanie.
W regulaminie na samym końcu jest zapis "Uczestnicy maratonu ubezpieczają się we własnym zakresie". Co moglibyście polecić w tym temacie?
-
Nikt nic nie napisze? Macie jakieś dodatkowe ubezpieczenie przy startach w maratonach? Czy chodzi o "zwykłe" ubezpieczenie rowerowe?
-
Ja w ub. roku jechałem bez.